Następnego ranka to promienie słoneczne zerwały z łóżka
zielonooką dziewczynę. Chwilę później usłyszała stukanie do
jej drzwi i zastanawiała się, czy poranne wizyty są niepisaną
tradycją magów.
— Dzień dobry
pionku. Co masz dziś nowego dla mnie? — Figura szachowa podała
list.
Lejra wzięła go i
zamknęła drzwi. Usiadła przy stoliku i przeczytała jego
zawartość. Nadawcą był nikt inny jak Ena. Ze względu na duże
osiągnięcia w ciągu ostatnich paru miesięcy, kobieta postanowiła zrobić
jej dzień wolnego, którego nie miała od dawna. Ta
wiadomość ucieszyła dziedziczkę, ale nagła decyzja sprawiła, że
zaczęła się zastanawiać, jak spożytkować nadmiar czasu.
— ,,Ostatniego
wiele ciekawych książek pojawiło się w rodzinnej bibliotece. Może
wezmę sobie którąś z nich i poczytam w ogródku?'' — rozmyślała,
ubierając się.
Po zjedzonym
śniadaniu poszła do biblioteki, odszukała pozycję, która ją
interesowała i wyszła z zamku. Promienie słoneczne przyjemnie
ogrzewały jej twarz. Zadowolona udała się w stronę labiryntu
krzaków. Szła spacerem, delektując się chwilą odpoczynku.
Ćwierkające ptaki wprawiały ją w lepszy nastrój, dlatego
odprężona nie zwracała uwagi na zawiłość drogi, która
zazwyczaj jej przeszkadzała. Zatrzymała się, gdy tylko usłyszała
dobrze znany jej dźwięk, którego miała nadzieję nie usłyszeć w
najbliższym czasie. Wiedziała, że nie zapowiadał on nic dobrego.
Dźwięk dzwoneczka rozbrzmiewa ze wszystkich stron.
— ,,Czyżby to jest
ten dzień? Całkiem możliwe... Ostatni raz widziałam go, gdy była
ta awaria prądu. Jaka będzie jego odpowiedź?'' — Stała
zdeterminowana i patrzyła, z której strony pojawi się skoczek.
Usłyszała huk za
sobą, jednak ani drgnęła. Jego pojawienie bezpośrednio za nią,
nie wzbudziło u niej większych emocji.
— Więc? Jaka jest
twoja odpowiedź? — zapytała wbrew pozorom pewna siebie.
— A gdzie dobre
maniery, słowo dzień dobry? Tak dawno się nie widzieliśmy. — Uśmiechnął się nieprzyjemnie. Spojrzał na zdeterminowaną twarz
nastolatki i westchnął. — Tak jak mówiłem, przypatrywałem się
tobie przez ten cały czas. Miałaś swoje wzloty i upadki, jednak
bardzo się zmieniłaś przed te pół roku, co przyczyniło się w
dużej mierze do mojego werdyktu. — Zrobił celowo dłuższą pauzę. — Uważam, że jesteś godna mego zainteresowania.
— Czyli wypowiadasz
się po mojej stronie? Nie chcesz czyhać na moje życie? — zapytała
zdziwiona.
— Tak postanowiłem.
Na znak tego pozwól, że zdradzę ci moje imię. Nazywam się
Zanmin.
— To ty masz imię?
— Każda rozumna
istota je posiada. Chyba nie sądziłaś, że można mnie nazywać
per pionek? — Zachichotał.
— Więc? Po co tu
przyszedłeś? Wątpię, aby wyjawienie swojego imienia było głównym
powodem twojej obecności.
— Jak zawsze
bystra. Nie zastanawiałaś się, kim bądź czym właściwie są
pionki w tym domu?
— Myślę, że
znasz moją odpowiedz. Dlaczego w ogóle o to pytasz?
— Powiedzmy, że
jestem trochę znudzony, więc w pewnym stopniu pomogę ci dojść do
prawdy.
— Skąd mam mieć
pewność, że mnie nie oszukujesz? Twoja nagła pomoc nie wydaje się
szczera.
— Wydawało mi się,
że to Sagon ma duży potencjał, ale pomyliłem się. Jesteś
bardziej intrygującą osobą, dlatego z chęcią wyjawię parę
sekretów. Pomieszam trochę w tym domu i zobaczę, jak to wszystko
dalej się potoczy. — Uśmiechnął się nieprzyjemnie.
— ,,Nie wiem, czym
on właściwie jest, ale jeśli zamierza mnie przekonać do siebie,
będzie musiał się postarać'' — pomyślała.
— Co tak rozmyślasz
w tej małej główce? Czyżbyś analizowała to wszystko? Czas nadać
naszej grze szachowej większych obrotów. Co, jeśli ci powiem, że
służba w tym domu potrafi przemieniać się w pionki?
— Co za nonsens!
Mieszkam tu od pół roku, zauważyłabym to! Twoje istnienie jest
dla mnie zagadką, ale nie dam sobą tak łatwo manipulować.
— Nie wierzysz mi?
W takim razie zadaj mi trzy pytania. Postaram się w miarę
możliwości odpowiedzieć na nie. Jeśli dobrze je spożytkujesz,
przekonasz się, że mam rację.
— ,,O czym ten
pionek w ogóle mówi?! Czemu chce usilnie mieszać mi w głowie?
Ponadto, o jaką grę szachową mu chodzi?! Już pierwszego dnia
zaczął wygadywać te bzdury. Czyżby został zaprogramowany przez
dziadka, aby gadał mi takie brednie?''
— Jeśli wpadłaś
na genialny pomysł skonfrontowania tego, co mam ci do powiedzenia,
to radziłbym zrezygnować z tego. Nikt nie przyzna, że wie coś
więcej niż ty w tym momencie. Pójdą o krok dalej i zdadzą
relację twojemu dziadkowi. Skąd to wiem? Twój kuzyn wpadł na taki
pomysł i nie skończyło się to dla niego dobrze.
— Jemu również o
tym powiedziałeś?
— Oczywiście, że
nie. Sam się czegoś domyślał, ale był za głupi, aby dobrze to
rozegrać.
— ,,Nie wiem, co
mam o tym wszystkim myśleć. Albo zaczynam popadać jego
manipulacjom, albo mówi prawdę. Powoli gubię się w tym wszystkim.
Jeśli ma to związek ze sprawą Nordafa...''
— Więc? Jaka jest
twoja odpowiedź?
— Załóżmy, że
ci wierze. Więc Enę również to dotyczy?
— Hm.... Nie
spodziewałem się, że zadasz mi takie pytanie. Z tą kobietą jest
trochę bardziej skomplikowanie niż myślisz, ale ogólnie rzecz
biorąc też potrafi.
— Podaj tożsamość
wszystkich pionków.
— Kto wie, kim mogą
być w rzeczywistości — zaczął się podśmiewać z dziewczyny. —
Wybierasz pytania, na które ciężko jest mi odpowiedzieć.
Radziłbym ci ostatnie wykorzystać mądrze.
— Widzę, że nie
masz nic ciekawego do powiedzenia. Skoro jesteś tak pewny swojego
zdania, zadam ci jeszcze jedno pytanie. — Nie czując żadnego
zainteresowania tą sprawą, odwróciła się i powoli szła w stronę
ogrodu. — Zatem jeśli potrafią przemienić się w pionki. Czy to
oznacza, że ty potrafisz zmienić się w człowieka?
— W rzeczy samej, w
końcu ruszyłaś głową.
Lejra zauważyła,
że cień pionka zaczął się zmieniać. Zaciekawiona odwróciła
się w stronę Zanmina. Po jej minie ewidentnie widać było ogromny
szok. Przed sobą nie miała już pionka szachowego, lecz średniego
wieku mężczyznę. Miał on długie, spięte w kitek czarne włosy
oraz lekki zarost. Ubrany był w dość luźne ciuchy, a na jego
nosie widniały czarne okulary przeciwsłoneczne. Znakiem
charakterystycznym, po którym Lejra miała pewność, że to ta sama
postać, była czerwona obroża, widniejąca na jego szyi.
— Czemu jesteś
taka zdziwiona? Sama doszłaś do tego. Och, czyżbyś od samego
początku nie wierzyła w nic, co ci mówiłem? — Zaśmiał się.
— Niemożliwe! Co
to za dziwne zaklęcie, które pozwala ci się przemienić w pionek
szachowy, a następnie wrócić do swojej pierwotnej postaci?! Po co
w ogóle zmieniasz się w niego?! Czy to znowu jakiś chory zwyczaj
mojego dziadka?!
— Obecnie nie
jesteś tego w stanie pojąć. Jeśli byłabyś bardziej uważna,
złączyłabyś wszystkie fragmenty układanki w jedną całość i
zrozumiałabyś wszystko. Jak widać brak ci jeszcze doświadczenia,
ale nie martw się, z pewnością je nabędziesz w najbliższym
czasie. Myślę, że na razie masz większy problem na głowie.
Ciekaw jestem, kogo będziesz podejrzewać o zmianę w konkretny
pionek szachowy. Pozwól, że cię teraz opuszczę, w końcu nie chcę
ci zakłócać samotnego czytania w ogrodzie. — Uśmiechnął się
niecnie.
— Zaczekaj! Mam do
ciebie jeszcze parę pytań!
Próbowała go
chwycić i zatrzymać, ale bezskutecznie. Jej ręka przeniknęła
przez jego ciało i widząc, że Zanmin zaczął płonąć,
zrozumiała, że używał magii, aby wydostać się z tego miejsca.
Obraz, który zapadł jej w pamięci, to jego uśmiech, który nie
zapowiadał niczego dobrego. Nie wiedziała, co miała począć. Z
niedowierzaniem na twarzy, ruszyła w stronę ogrodu. Usiadła w
altance, położyła książkę na stolik i otworzyła ją na
pierwszej stronie. Przeczytała zaledwie parę stron i dalej nie
mogła się skupić. W jej głowie ciągle rozbrzmiewały słowa
Zanmina, jakby ktoś bez przerwy puszczał je z kasety. Podejrzewała,
że obecność pionków miała głębsze znaczenie niż sądziła.
Prawda o pionkach zasiała w jej sercu niepewność, a jej brak
zaufania do ludzi w posiadłości znacznie się zwiększył.
Kalkulując liczbę osób poznanych w posiadłości wraz z
autentyczną liczbą na szachownicy, brakowało jej zdecydowanej
większości pionków. Większym zmartwieniem od brakującej liczby
osób, był powód, dla którego służba w ogóle przemieniała się
w pionki. Zastanawiała się, czy był to kolejny chory przejaw
miłości do tej gry, czy pod postacią pionków łatwiej było im
kontrolować to, co robiła w rezydencji. Słowa Zanmina pozostawił
mętlik w głowie, a także więcej pytań niż odpowiedzi, których
tak usilnie poszukiwała.
— Czy to nie
przypadkiem nasza kochana dziedziczka?
— ,,Na dodatek
pojawili się nieproszeni goście'' — pomyślała.
— Masz rację —
przytaknął. — Co tu porabiasz Lejro? Wyglądasz na bardzo
zamyśloną — powiedział z nieco szyderczym uśmiechem Azo.
— Masz dobry gust — odezwał się Ezo, gdy podniósł książkę i zobaczył tytuł.
— Nie wiem, czy
dobry. Dopiero zaczęłam ją czytać...
— Może chcesz się
przyłączyć i pomóc w pielęgnacji kwiatów? O ile będziesz
potra... — Chrząknął. — będziesz chciała. — Uśmiechnął się.
Dziewczyna
postanowiła nie zniżać się do ich poziomu kultury i przemilczała
obelgę. Głęboko westchnęła i rzekła:
— Azo, powiedz mi
jedną rzecz. Dlaczego mając zimę na dworze w zamku i w jego
okolicach czuję, jakby było lato? Czy ktoś z was postawił tu
barierę? — Postanowiła zapytać wprost o to, co ją nurtowało.
— To zadziwiające,
że zauważyłaś to dopiero, gdy pora roku się zmieniła. Ciężko
jest być człowiekiem. — Pokiwał bezradnie głową. — Ile rzeczy
jeszcze będzie musiało się wydarzyć, abyś zauważyła te
najbardziej istotne sprawy w zamku? — powiedział szyderczo i
odszedł.
— Proszę wybaczyć
nieuprzejmość mojego brata. To nie jego sprawa czy jesteś
człowiekiem, czy magiem. — Chwilę milczał. — Jeśli nie masz
ochoty, aby zajmować się kwiatami, pozwól, że wrócę do swojej
pracy — powiedział z obojętnością, wręcz machinalnie.
Lejra odprowadziła
wzrokiem jednego z bliźniaków i przez jakiś czas przyglądała się
ich pracy. Wykonywali wszystkie swoje czynności wręcz naprzeciwko
dziewczyny. Pogrążona we własnych myślach, ponownie starała się
skupić na treści książki. Wciągnięta w czytanie, poczuła jak
jeden z ogrodników delikatnie szturchnął ją za ramię. Lekko się
wzdrygała i spojrzała w stronę Ezo.
— O co chodzi?
— Tak się
zaczytałaś, że straciłaś poczucie czasu. Postanowiłem przynieść
ci obiad. Dobrze jest czasem zjeść na świeżym powietrzu.
— Czym to
nafaszerowałeś? Cyjankiem? — Nie uwierzyła w dobroduszność
blondyna.
— Oczywiście, że
nie. Jakbym śmiał. O co ty mnie w ogóle posądzasz? — Choć po
minie widać było, jakby odpowiadały mu te oskarżenia.
— Przestań się
wydurniać i daj jej w końcu ten obiad! Jesteś jedynie na prośbę
innych doręczycielem, więc się streszczaj! — odezwał się
wkurzony Azo, czekając na brata.
Słysząc wypowiedź
blondyna, odetchnęła z ulgą, że nie było zatrute. Pomyślała,
że tym aktem mogliby narazić się na gniew dziadka. Zaznaczyła
stronę, na której skończyła, zamknęła książkę i zabrała się
do jedzenia. Od czasu do czasu mierzyła wzrokiem blondynów i
zastanawiała się, jakimi pionkami mogli oni być. Sposób sztywnego
wypowiadania się o Sagonie, sugerował niską pozycję w hierarchii,
więc pomyślała o pionkach, pilnujących jej drzwi, jednak nie była
w stanie tego jednoznacznie stwierdzić. Zastanawiała się nad
sposobem przydzielania poszczególnym osobom figury szachowej.
— Czy coś nie tak?
Obiad nie smakuje? Nie musisz się tak dziwnie nam przypatrywać. To
nie my go przyrządzaliśmy.
— To nic takiego. — Skupiła się na posiłku. — Gdyby nie grzywki, ciężko byłoby ich
odróżnić, a co dopiero ustalić, który jest konkretnym pionkiem — zaczęła mówić pod nosem.
Przez resztę dnia
wydawała się nieobecna i zamyślona. Przed snem raz jeszcze
dogłębnie przemyślała wszystko. Brak zaufania zwiększył się
także względem Eny, która pozornie wydawała się jej nie
prześladować. Myśl, że robiła to wielokrotnie bez jej zgody,
bardzo ją zezłościł. W jej głowie zrodziła się myśl,
opowiedzeniu o tym swojemu wujkowi, jednak brak jakichkolwiek dowodów
poza głosem rozbrzmiewającym na okrągło w jej głowie, nie
stanowił wiarygodnego źródła informacji. Ponadto możliwość
impulsywnej reakcji, wymierzonej wobec starca, nie wróżyła niczego
dobrego. Z tego względu postanowiła najpierw dowiedzieć się
więcej o tej sytuacji, zanim przekaże wieści krewnemu. Gdybała
nad potencjalnymi kryteriami doboru służby do figur szachowych, ale
brak jakiegokolwiek punktu zaczepienia, utrudniał w dużej mierze
sprawę. Zanim jednak obmyśliła według niej najbardziej sensowny
plan w zaistniałej sytuacji, pomyślała od której osoby powinna
zacząć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz