Nadszedł kolejny
poranek, a z nim problemy Leiry związane z planem, jaki mogłaby
zastosować. Jej wczorajszy sukces pozytywnie ją nastroił i zbliżył
odrobinę do odkrycia pozostałych tajemnic. Po przygotowaniu się
wyszła z pokoju. Przywitała się z pionkami, pilnującymi jej drzwi
i udała się do Eny.
—
Dobrze, że już jesteś. Od czego by tu zacząć?! — Zaczęła
panikować.
—
Co się stało?
—
Dzisiaj rano twój dziadek otrzymał dwa listy. Jeden dotyczył jego
tegorocznej misji, natomiast drugi...
—
Misji?
—
A no tak, nie mówiłam ci jeszcze o tym. Średnio raz na rok
stowarzyszenie magów przydziela każdej rodzinie jedno lub kilka
zadań, które mają różną skalę trudności. Może być łatwe,
jak oczyszczenie domu z nieznośnych chochlików, ale również
takie, które wymagają narażenia swojego życia, na przykład
ściągnięcie maga siłą do głównej siedziby. Nikt do końca nie
wie, jaka zostanie mu przydzielona. Szczegółowe informacje
otrzymują na miejscu.
—
Hmm, interesujące... Jednak muszę przyznać, że nie słyszałam
ani razu o radzie magów, która by to wszystko napędzała.
—
Masz rację, nie ma jej. Istnieje tylko kwatera główna. Co roku
inna rodzina magów zajmuje się najważniejszymi rzeczami,
oczywiście jest ona wybierana drogą losową, aby nie było
sprzeczek. Dzięki temu zapobiegamy zbędnym walkom o tytuł
najlepszej rodziny.
—
Jak zapobiegacie? Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie pragnął
więcej mocy i prestiżu.
—
Być może, ale w takim wypadku muszą poradzić sobie z przeogromną
ilością rodzin, którym ten system pasuje i nie chcą zaburzyć
jego funkcjonowania. Większość po prostu sobie odpuszcza. Wracając
do samych listów... Pierwszy dotyczy bezpośrednio pana Sagona, a
drugi ciebie. Dzisiaj jest dzień, w którym magowie organizują
spotkanie i...
—
Co?!
—
Tak jak słyszysz.
—
Dlaczego ktoś z was otworzył list, który najprawdopodobniej jest
zaadresowany na mnie?! Poza tym, czy oni nie powinni z wyprzedzeniem
informować o takich wydarzeniach? Gdzie oni chcą zmieścić tak
wiele osób w jednym miejscu?
—
Spokojnie, z pretensjami proszę udać się do pana Sagona.
Sugerowałam mu, że to niegrzecznie czytać czyjeś korespondencje,
to samo tyczy się czasu. Większość magów dostaje zawiadomienie
szybciej, ale twój dziadek niekoniecznie chce wiedzieć o datach,
które go niezbyt interesują, więc dowiaduje się w tym samym dniu.
Jeśli chodzi o ilość miejsc, to nie stanowi żadnego problemu. W
głównym budynku jest naprawdę dużo sal, poza tym to tylko
spotkanie rodzin reprezentujących ptactwo.
Słysząc, że jedynie część magów będzie na
tym spotkaniu, Lejra rozmyślała, jak wiele różnych rodzin musiało
istnieć. Na jej twarzy pojawił się grymas na samą myśl, że
starzec czytał jej korespondencję, a na dodatek nigdy nie wspomniał
o takich spotkaniach. Z drugiej strony zadziwiało ją, że osoba
restrykcyjna jak on, może być tak niekonsekwentna w wypełnianiu
obowiązków narzuconych z góry.
—
Spokojnie, wiem, że to dla ciebie coś nowego, ale dasz sobie radę. — Zaczęła ją pocieszać.
—
Eno, czy oni aby na pewno wiedzą, że nie jestem magiem?
—
Oczywiście. Pan Sagon powiedział o tym podczas rozprawy w sądzie
magów, więc znaczna część o tym wie.
—
,,Tak jak myślałam. Dziadek nie chce na razie angażować mnie w
sprawy magów i stroni od pokazywania się ze mną publicznie. Oni z
kolei stworzyli idealną sytuację, aby nie miał nic do gadania i
był zmuszony do wysłania mnie na spotkanie'' — pomyślała.
—
Nie martw się. Większość z nich zaakceptowała twoją odmienność,
gdy usłyszeli o nauce zaklęć. Stwierdzili, że mimo wszystko
starasz się, jak tylko potrafisz i trzeba iść z duchem czasu.
—
Zapomniałam zapytać o najważniejszą sprawę. Ile czasu zostało
mi na przygotowanie? Rozumiem, że mam trochę czasu w zapasie?
—
Pod wieczór musisz znaleźć się na miejscu. Jako środek
transportu użyjesz naszego teleportu.
—
Świetnie. — Gdy upewniła się, że nie musi od razu iść,
odetchnęła z ulgą. — Zatem kolejne pytanie... Czy dziadek jest
jeszcze w domu? Chcę z nim poważnie porozmawiać.
—
Niestety już wyruszył w podróż. Zostało tak mało czasu! — Zmieniła temat. — Jak ty sobie tam poradzisz? Nie ma mowy, abym
zdążyła ci wyłożyć najważniejsze aspekty samego spotkania. — Zaczęła panikować. — Postaram się wytłumaczyć choć odrobinę.
Każdy mag ma prawo zabrania trzech osób ze służby, aby czuć się
bezpieczniej. Mało kto wykorzystuje w pełni to prawo. Zazwyczaj
zabierają jednego sługę. Analizując możliwości i wiedzę
tutejszej służby, najlepszym wyborem na twojego towarzysza jest
Zanmin.
—
Ten skoczek? — Zdała sobie sprawę, że powiedziała to na głos.
—
Co ty powiedziałaś? — Zdziwiła się, słysząc wypowiedziane
znamienne dwa słowa.
Przejęta dziewczyna spotkaniem magów, na chwilę
zapomniała o tajemnicy pionków. Szybko błądziła w myślach, aby
znaleźć dobrą wymówkę.
—
Czemu milczysz? — Zrozumiała, że nastolatka wiedziała o tej
posiadłości nieco więcej niż powinna.
Lejra otworzyła usta, aby cokolwiek wykrztusić z
siebie, ale się powstrzymała. Dźwięk dzwoneczka rozbrzmiewał
dookoła niej i nie zauważyła, kiedy przybyły mężczyzna pojawił
się przy Enie. Kobieta nie miała okazji niczego zrobić i straciła
przytomność zaraz po tym, gdy napastnik dotknął jej głowy.
Zanmin złapał bezwładne ciało służki i spojrzał na sprawczynie
całego zajścia.
—
Mało brakowało. — Westchnął.
—
Jak to mało brakowało?! Co ty jej zrobiłeś?! — zapytała
zszokowana.
—
Ena tylko śpi, więc przestań panikować. Swoją drogą powinnaś
trzymać bardziej język za zębami.
—
W ogóle skąd tu się pojawiłeś?! Nie słyszałam wcześniej
dzwoneczka, więc jak słyszałeś naszą rozmowę?!
—
Kto wie... Trzeba uważać na ściany w tym domu, czasami nie są
zbyt szczelne. — Zachichotał. — No cóż, nic tu po mnie. Myślę,
że oboje nie chcemy kłopotów. Jeśli przyłapie nas ktoś razem,
może być nieprzyjemnie. Znajdź sobie innego towarzysza na
spotkanie, a ja zajmę się sprawą Eny. — uśmiechnął się niezbyt
przyjemnie.
Wziął
ciało kobiety na ramiona i zanim cokolwiek Lejra wykrztusiła z
siebie, zniknął jej z oczu. Dziedziczka czuła
z
jednej strony ulgę, że Zanmin przyszedł w porę, natomiast z
drugiej tkwiła
w
martwym punkcie. Nie znała
nikogo
w tym domu na tyle życzliwego, aby mógł jej wszystko wytłumaczyć.
Nurtowało
ją
czy takowe spotkania odbywały
się
kilka dni czy tylko ten jedyny dzień.
Zamyślona
całą sprawą, poszła do jadalni na śniadanie. Gdy tylko służący
z jedzeniem pojawili się w drzwiach, zrodziło się w niej pytanie,
czy zabrać ich ze sobą. Poza dziwnym zachowaniem dziewczyna
rozmawiała z nimi niewiele, a dłuższe wypowiedzi w ich wykonaniu,
wyglądały, jakby sprawiały im ból. Nie sądziła, że dostanie od
nich jakąkolwiek odpowiedź na zadane pytanie. Odprowadziła ich
wzrokiem do drzwi, a oni jedynie nisko się ukłonili i w milczeniu
opuścili pomieszczenie. Nastolatka
nałożyła
na talerz trochę
tradycyjnej sałatki i zaczęła się nią delektować. Gdy tylko
poczuła pragnienie, wzięła dzbanek i nalała trochę herbaty.
Pijąc, rozmyślała, co dalej poczynić. Przypominając sobie, że
Kepisa zajmowała się obowiązkami w posiadłości pod nieobecność
pana domu, żałowała, że nie zadała pytania wcześniejszym
sługom. Nie znała miejsca, w którym mieli swój kantorek.
Wiedziała, że jedynymi osobami, które jej pozostały byli
ogrodnicy. Smucił ją fakt, że sama nie potrafiła wytwarzać
portali, najlepiej udałaby się
sama
na
to spotkanie.
Spokojnym
krokiem zmierzała ku schodom. Patrzyła
na
jeden z pokoi, który był
strzeżony
przez pionki i chęć posiadania sekretów rodzinnych jeszcze
bardziej nasiliła się w niej. Stawiając nogę za nogą, znalazła
się w końcu przy wyjściu z zamku. Czarne pionki otworzyły jej
drzwi, a dziewczyna wyszła poza budynek. Przeszła przez labirynt
krzewów i znalazła się w ogrodzie. Sama nie mogła uwierzyć w to,
co miała zamiar zrobić. Nie miała najmniejszej ochoty uganiać się
za nimi, a tym bardziej tracić przez nich energii, dlatego udała
się bezpośrednio do altany, w której pobliżu często ich
widywała. Jej oczy skupiły się na różnokolorowych kwiatach,
które kołysały się pod wpływem delikatnego wiatru. Mieniły się
przez padające na nie słońce. Nie minęło piętnaście minut, gdy
jeden z bliźniaków pojawił się przed nią, tak jak oczekiwała.
—
Witam moją najdroższą Lejrę. — Zaśmiał się pod nosem.
—
Możesz się nabijać, ile chcesz, ale mnie to nie rusza. Jestem
tutaj z konkretnego powodu. Chcę, aby jeden z was towarzyszył mi na
spotkaniu magów, więc skończ się wydurniać i zawołaj Ezo, żeby
zaczął się przygotowywać.
—
Idziesz na spotkanie magów? — zapytał zdziwiony. — Czemu mistrz
Sagon cię wyznaczył? — Nie usłyszał żadnej odpowiedzi. — Gdzie
on ma oczy. — Zaśmiał się, ale zaraz potem spoważniał. —
Dlaczego właściwie chcesz Ezo, a nie mnie?
—
Nie twój interes, zawołaj go.
—
Tylko widzisz, jest jeden mały problem. Biorąc jednego z nas,
drugiego otrzymujesz w pakiecie. Więc jak będzie? Nadążyłaś za
tym, co... — Chrząknął. — To znaczy chciałem powiedzieć, czy
podjęłaś decyzję Lejro?
—
Hmm, a to ciekawe. Jeśli oboje pójdziecie, nie będzie nikogo, kto
by zajmował się ogrodem, zatem moja odpowiedź jest wciąż taka
sama. Ja bym mogła przymknąć na to oko, ale ciekawa jestem reakcji
dziadka, jak zorientuje się, że jego ukochane kwiaty zwiędną. — Starała się postawić na swoim.
—
Doceniam twoją troskę o kwiaty. Możemy ustawić system
nawadniający, a do południa powinniśmy wyrobić się z
najcięższymi sprawami i poprosić kogoś innego, aby je dopatrzył
przez te trzy dni. Zrobimy wszystko, w końcu nie możemy ignorować
prośby naszej ukochanej. Jeśli już wszystko ustaliliśmy, będziemy
pod twoimi drzwiami o osiemnastej. W końcu powinnaś mieć dużą
obstawę — powiedział drwiącym głosem.
Dziewczyna
wzdrygała się na myśl, że będą jej towarzyszyć oboje, ale nie
mając innego wyboru, zgodziła się. Zadowolony blondyn poszedł do
brata oznajmić o ich wspólnych planach. W międzyczasie nastolatka
wyszła z ogrodu i udała się w stronę biblioteki. Chciała
rozluźnić się przy czytaniu książek, ale myślami ciągle
błądziła na temat spotkania. Zniechęcona wróciła do pokoju.
Przed drzwiami zobaczyła ładną torbę na kółkach. Nie widząc
żadnej adnotacji do niej, nie była w stanie stwierdzić, kto ją
przyniósł. Nie mniej jednak wzięła ją do środka i zaczęła się
pakować. Nie sądziła, że takie spotkanie może potrwać aż trzy
dni, dlatego zastanawiała się, co dokładnie spakować. Przypomniał
jej się dzień, w którym musiała spakować swoje rzeczy i po raz
pierwszy wejść do posiadłości jako dziedziczka. Czuła nieznaczną
tęsknotę za domem, jednak ogromne uczucie, którym niegdyś
obdarowywała swoich rodziców, właściwie wygasły. Pół roku w
rezydencji dało jej brutalnie do zrozumienia, że bardziej cenili
dobrą opinię i pozycję w rodzinie niż dobro własnych córek. Jej
myśli skupiły się na sytuacji z Zanminem. Zastanawiała się, co
właściwie zamierzał zrobić z Eną po tym zajściu. Wyobrażała
sobie, że zastosuje wobec niej hipnozę, dzięki której utraci
część swoich wspomnień. Jeszcze chwilę pokrzątała się po
pokoju i zamknęła torbę.
Do
południa starała się znaleźć Zanmina. Chciała osobiście od
niego dowiedzieć się o stanie swojej opiekunki, a także zaciągnąć
parę informacji odnośnie do wyjazdu. Niestety wszelkie próby
zakończyły się klęską. Odczuwając głód, poszła do jadalni.
Gdy tylko weszła, poczuła wspaniałe aromaty potraw. Wszystko
wyglądało, jakby dopiero zostało wyłożone na stół. Lejra
podeszła do stołu, usiadła i nałożyła sobie pierogi z kapustką,
na które od jakiegoś czasu miała ochotę. Po napełnieniu swojego
brzucha postanowiła chwycić się ostatniego koła ratunkowego,
jakim była Kepisa. Podeszła pod drzwi, gdzie zawsze zarządzała
wszystkimi sprawami pod nieobecność Sagona. Zastukała do drzwi, a
głos kobiety nakazał jej wejść do środka.
—
Czy to coś ważnego? Obecnie jestem dość zajęta. — Spojrzała jak
zwykle chłodnym wzrokiem, jednocześnie trzymając kartkę i
długopis.
—
Chcę, abyś opowiedziała mi, jak powinnam zachować się na
spotkaniu i o czym właściwie tam się debatuje — powiedziała
bezpośrednio, co jej leżało na sercu.
—
Więc o to chodzi? Nie zawracaj mi głowy takimi bzdurami, zapytaj
się Eny. A teraz do widzenia. — Jedną ręką zaczęła dalej pisać
na kartce, natomiast drugą wystawiła przed siebie.
Lejra
nie wiedziała, co zamierza zrobić, mimo to nadal stała w miejscu,
nie czując strachu. Zadała jej ponownie pytanie, a ta poruszała
ustami i cicho mówiła do siebie. Następnie spojrzała na
nieproszonego gościa, na którego zaczął oddziaływać dość
silny wiatr. Widząc efekt swojego zaklęcia, poświęciła się
całkowicie swojemu zajęciu, a wiatr zaczął delikatnie wycofywać
nastolatkę poza pokój. Umiejętne operowanie magią sprawiło, że
żaden przedmiot w jej gabinecie nie został naruszony ani o
centymetr. Bezsilna Lejra została wyproszona z pokoju urzędowania
Kepisy. Gdy zaklęcie przestało na nią oddziaływać, chciała
ponownie do niej wrócić, ale ujrzała przenikliwe oczy prawej ręki
Sagona. Widziała, jak zaciskała powoli piąstkę, co odpowiadało
stopniowemu zamykaniu się drzwi. Odpuściła sobie i poszła do
swojego pokoju. Z niecierpliwością odliczała godziny do wyjścia.
Gdy uznała, że już najwyższy czas, przebrała się i chwyciła
swoją broń. Następnie wyszła z pokoju, gdzie Ezo i Azo już na
nią czekali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz