Nastał kolejny
dzień w rezydencji rodziny orła. Lejra wstała, przeciągnęła się
i ubrała ciuchy z szafy. Zażyła porannej kąpiel, a także umyła
zęby. Po przemyciu twarzy spojrzała na swoje odbicie. Jej oczy
skupiły się na dłoniach, które lekko drżały. Wiedziała, że
było to spowodowane instynktownym strachem przed dniem, który ją
czekał. Wzięła kilka głębokich oddechów, po czym ochlapała
twarz zimną wodą. Ponownie spojrzała na swoje odbicie. Na twarzy
malował się grymas, a oczy były przepełnione tęsknotą za domem.
Westchnęła i wróciła do pokoju. Spojrzała na zegarek, leżący
na stoliku.
Mając dużo czasu
przed śniadaniem, wyjęła blok rysunkowy i zaczęła szkicować.
Przywoływała obraz z własnej pamięci, a jej ręka starała się
to odwzorować na papierze. Panująca wokół cisza, jedynie
prowokowała ją do rozmyślań o siostrze i kuzynie. Zastanawiała
się, jak wiele musieli znieść, będąc w tym miejscu. Jak czuli
się, czy odczuwali taką samą samotność, jak ona w tamtym
momencie. Ściskało ją w sercu na samą myśl, o braku możliwości
ponownego spotkania w trójkę. Nieco przygnębiona poprawiała
linie rysunku. Od jej czynności oderwało ją pukanie do drzwi.
Zdenerwował ją fakt, że każdego dnia od rana ktoś dobija się do
jej drzwi. Stanowczym krokiem podeszła i pociągnęła za klamkę.
—
Kto tym razem? — zapytała.
Jej
oczom ukazał się pionek, będący strażnikiem pokoju. Patrząc na
niego, wydukała z siebie ,,dzień dobry''. Następnie spojrzała na
to, co trzymał w dłoni i mina jej zrzedła. W pierwszej kolejności
wzięła złożoną na wpół kartkę, którą rozwinęła.
Jak tak mogłaś Lejro! My z
dobrego serca ofiarowaliśmy tobie jeden z bezcennych skarbów
naszego ogrodu, a ty tak po prostu go zostawiłaś. Sama powinnaś
wiedzieć, że po zerwaniu trzeba trzymać ją w wazonie. Może byłaś
zawiedziona, że dostałaś tylko jedną? Dlatego pomyślałem, że
lepiej będzie dać ci bukiet. Pamiętaj, aby o nie dbać.
PS. Mam nadzieję, że
zagościsz niedługo w ogrodzie.
Azo
Po
przeczytaniu, spojrzała na strażnika, a ten podał jej wazon z
pięknymi, czerwonymi różami. Ze skwaszoną miną przełamała
swoją niechęć, wzięła wazon i zaniosła go do pokoju. Usiadła
na łóżku i chwyciła za blok rysunkowy. Podarunek od bliźniaków
nie dawał jej spokoju, zakłócając tym samym dokończenie rysunku.
Co chwila spoglądała na stolik, na którym stały dorodne kwiaty.
Widok pięknie zadbanych róż, nie stłumił jej negatywnych emocji.
Chciała wyrzucić je przez okno, ale wiedziała, że następnego
dnia dostałaby dwa razy więcej. Nie była w stanie zrozumieć,
dlaczego ogrodnicy pałali do niej dużą niechęcią. Jednego była
pewna. Zarówno ona, jak i oni nigdy się nie polubią.
Poddenerwowana wróciła do swojego zajęcia. Znudzona dalszym
rysowaniem, odliczała czas na zegarku do śniadania.
Gdy
upragniona godzina wybiła, czym prędzej wyszła. Ustała przed
pokojem, chciała rozwiać swoje wątpliwości. Strażnicy, którzy
nie rozumieli zachowania swojej pani, jedynie przyglądali się jej z
uwagą. Przyjrzała się podłodze, która była w takim samym stanie
jak poprzedniego dnia. Dopiero na suficie zobaczyła dwa paski
wgłębień. Przekręciła się w stronę, z której dzień wcześniej
wracała do pokoju. Ślady ciągnęły się tą samą trasą, dzięki
czemu upewniła się, że szuranie nie było jedynie owocem jej
wyobraźni. W drodze do jadalni zastanawiała się, co mogło być
przyczyną awarii prądu. Widząc bogactwo wewnątrz rezydencji, nie
docierało do niej, że nie posiadała dodatkowego źródła
zasilania. Tuż po skończonym posiłku, postanowiła udać się do
biblioteki i poczytać dostępne dla niej lektury. Po drodze spotkała
Enę, która w pośpiechu niosła parę książek.
—
Dzień dobry — odezwała się dziewczyna. — Wiem, że jesteś teraz
zajęta, ale gdybyś znalazła chwilę dla mnie... Czy mogłabyś mi
pomóc w bibliotece? Chcę poczytać trochę o magii.
Kobieta odłożyła
książki na bok i spojrzała na podopieczną. Chciała odpowiedzieć,
ale momentalnie spanikowała.
—
Jak ty jesteś ubrana?! — Omal nie dostała zawału.
—
Czy coś z moim ubiorem jest nie w porządku? — Zdziwiła się.
—
Oczywiście, że tak! Masz dzisiaj wizytację, musisz wyglądać
dostojnie!
—
Znowu?! Kto tym razem?
Nastolatka nie
wiedziała, co bardziej ją dziwiło - wizytacja czy krótka pamięć
Eny.
—
Twój wuj Azner.
Gdy
usłyszała imię gościa, odetchnęła z ulgą, a kąciki ust lekko
powędrowały do góry.
—
Przepraszam, ale naprawdę jestem zajęta. Poproś kogoś innego, na
pewno z chęcią ci pomogą. — Uśmiechnęła się.
—
Nie wątpię — odpowiedziała. — ,,że mnie wykończą'' — dodała w
myślach.
—
Tylko nie zapominaj o spotkaniu. Bądź gotowa na drugą, zjecie
razem obiad.
—
Muszę go przywitać, czy spotkamy się bezpośrednio w jadalni?
—
Wyjdziesz mu na powitanie, ale posiłek zjecie w ogrodzie. Pan Sagon
ma dziś w jadalni biznes lunch. — Westchnęła. — Nie rozumiem,
dlaczego Pan Azner unika spotkań w trójkę. Chce rozmawiać tylko z
tobą.
—
Ciekawe, czemu wybiera takie terminy — powiedziała sama do siebie z
ironią.
Na
samą myśl o powrocie do ogrodu, Lejrze zrzedła mina. Miała
nadzieje, że tym razem bliźniacy będą zajęci robotą i nie
spotka ich.
—
Jak ci się podobał wczorajszy dzień? Nauczyłaś się czegoś
ciekawego?
—
Oczywiście, że tak. Było bardzo fajnie. — Skłamała i się
uśmiechnęła.
—
Ach, to świetnie. Pomówimy jeszcze o tym później— odparła,
jednocześnie biorąc z powrotem książki na ręce. — Muszę już
iść.
Nastolatka
przyglądała się z nieufnością odchodzącej kobiecie. Była lekko
rozczarowana, że nie spotkała w zamku nikogo, komu mogłaby zaufać.
Wróciła do pokoju, podeszła do szafy i zastanawiała się, co
ubrać. Wybrała trzy sukienki i przed lustrem przykładała je do
ciała oceniając, która lepiej wyglądała. Po dokonaniu wyboru
przebrała się i spojrzała na wiszącą w szafie szatę z herbem
rodziny.
—
,,Lepiej to założę. Jeśli Kepisa zobaczy mnie bez niej, bez
wątpienia zda relację dziadkowi.'' — Spojrzała na swój przyrząd
do gromadzenia magii. — ,,To też się przyda, nie zamierzam skończyć
w obozie dla magów.'' — Założyła rękawiczki i chwyciła broń.
Zmierzyła samą
siebie od góry do dołu. Po upewnieniu się, że wszystko leży na
niej idealnie, wyszła i udała się do biblioteki. Przy jednym ze
stolików zostawiła broń. Chodziła między regałami, poszukując
ciekawego tytułu. Po długich poszukiwaniach między regałami,
odnalazła coś ciekawego. Rozłożyła ją na stoliku i starała się
w nią wczytać. Rozkojarzona spotkaniem z wujkiem, więcej czasu
spędzała na wpatrywaniu się w zegar, odliczając czas do obiadu.
Dziesięć minut przed umówionym czasem, wstała i odniosła
książkę. Chwyciła pelerynę do góry i podekscytowana zaczęła
biec w stronę wyjścia. Przebiegła labirynt i znalazła się przed
zamkiem. Ustała, aby wyrównać oddech i z niecierpliwością
wypatrywała samochodu. Czekała około siedmiu minut, zanim
zajechał. Mężczyzna wysiadł z auta i podszedł do dziewczyny.
—
Wyglądasz jak prawdziwa pani domu. — Uśmiechnął się, po czym
przyjrzał się dokładniej. — Czy mnie oczy nie mylą? — Zdziwił
się, widząc przedmiot w jej dłoni.
—
Cóż... Byłam na targu i moja podopieczna to zauważyła. Dziadek
się zgodził na używanie i tak o to trzymam go teraz w ręku —
wytłumaczyła w skrócie.
—
Matko jedyna! Żeby dziecku dać broń dla dorosłych! Co ojcu siedzi
w głowie?! — Westchnął i poczochrał dziewczynie włosy. —
Pogadajmy o tym przy obiedzie. Niech Pani dziedziczka mnie
zaprowadzi. — Uśmiechnął się.
—
Zatem chodźmy do ogrodu. — Oboje ruszyli. — Z początku też nie
mogłam się przyzwyczaić, ale patrząc na to, że tak wielu,
potężnych magów może mnie otaczać w przyszłości, chcę czuć
się bezpiecznie. — odpowiedziała z największą powagą.
Azner spojrzał na
nią z lekkim niepokojem. Wiedział, że Lejra brzydziła się
wszelką przemocą, nie mówiąc o broni. Zawsze unikała takich
tematów, wywoływały u niej wiele negatywnych emocji. Tymczasem nie
drgnęła jej nawet powieka, opowiadając o tym. Zmartwił się, nie
widząc u niej dziewczęcej niewinności. Nie sądził, że pobyt w
tym miejscu będzie miał aż tak negatywny wpływ. Zrobiło mu się
żal bratanicy.
Gdy
weszli do ogrodu, zamilkli, jedynie śpiew ptaków zakłócał
panującą ciszę. Rozglądali się i podziwiali lekko kołyszące
się na wietrze kwiaty. Mieli wrażenie, że czas się zatrzymał, a
sami znajdowali się w odległym miejscu. Dziewczyna czuła, że to
miejsce wręcz ją hipnotyzowało.
—
Wyglądasz dziś zupełnie inaczej. Nie wiem, jak to określić, ale
z pewnością bardziej poważnie. — Nastolatka usłyszała głos Azo.
—
Nie wiem, co masz przez to na myśli, ale uznam to za komplement —
odpowiedziała zakłopotana.
—
Och, a Pan kim jest? Pierwszy raz widzę Pana w ogrodzie. — Zdziwił
się blondyn.
Lejra z poważną
miną przyglądała się mężczyźnie. Była rozczarowana, że już
na samym początku go spotkała.
—
Nazywam się Azner, jestem synem Sagona. Od tak wielu lat bywam w tym
miejscu, ale nigdy nie widziałem tu żadnego ogrodnika. — Przyjrzał
się mu. — Musisz być tu stosunkowo niedługo, ale muszę przyznać,
że masz rękę do kwiatów chłopcze.
—
Cóż... Stosunkowo niedługo to dobre słowo. — Uśmiechnął się,
ale nie był to szczery uśmiech. – Nazywam się Azo i dziękuje za
dobre słowo.
Słowa Aznera
zaintrygowały dziewczynę. Syn Sagona przyglądał się z uwagą
blondynowi i tak samo jak na bratanicy, nie zrobił dobrego wrażenia.
Po krótkiej rozmowie czuł nieszczere intencje z jego strony.
Kulturalnie poprosił sługę o to, aby wracał do pracy i zostawił
ich samych. Ogrodnik ukłonił się z szacunkiem i odszedł.
Pozostała dwójka podeszła do altany i zasiadła do przygotowanego
już obiadu. Tego dnia potrawy były przygotowane pod tradycyjną,
narodową kuchnię. Oboje byli zadowoleni, bardzo je lubili. Jak
wymagała etykieta, dopiero po skończonym obiedzie, zaczęli ze sobą
rozmawiać.
—Wujku — zaczęła
nieśmiało. — Czy byłoby możliwe, aby zapewnić nam trochę
prywatności? — Spojrzała znaczącym wzrokiem.
—
Em... W porządku — odpowiedział zdziwiony.
Mężczyzna machnął
ręką w lewo, następnie w drugą stronę. Z jego palców wydobywała
się delikatna struga energii, która splatała się ze sobą,
tworząc małą barierę wokół nich. Spojrzał kontrolnie wokoło i
nie widząc żadnych dziur, zabrał głos.
—
Nie wyglądasz dobrze, czy coś cię trapi?
—
Niezależnie co robię, czuję się tu prześladowana — zaczęła
mówić z przejęciem. — Mam wrażenie, że w tym domu dzieją się
nienormalne rzeczy. To samo tyczy się chociażby Azo i jego brata...
Są strasznie dziwni! — Poczuła, jakby zrzuciła kamień z serca.
—
Nie przesadzasz? — Przerwał wywody. — Zdecydowanie nie zgadzam się
z metodami ojca, ale nie sądzę, aby ktoś cię tu śledził. Może
czujesz się po prostu zagubiona w tak dużej posiadłości? — Uśmiechnął się. — Nie masz pojęcia, ile czasu zajęło mi
przyzwyczajenie się do tego miejsca. Wracać do miejsca, z którym
nie mam żadnych wspomnień. Nie wiem, ile brat tobie mówił, ale
wcześniej nasza rodowa rezydencja była ulokowana w innym miejscu.
Prawdę mówiąc, sam nie czuję się tu dobrze. Może to przez ten
stary klimat posiadłości? Jednego możesz być pewna, na pewno nikt
nas tu nie śledzi, wyczułbym to. — Pocieszył ją. — Co najwyżej
podsłuchiwać.
Zgodnie z
oczekiwaniami Lejry, mężczyzna nie wziął tych słów zbyt
poważnie. Nie wiedziała, czy powiedzieć mu o pionkach szachowych.
Dysponując nikłą wiedzą na ich temat, nie była w stanie nic
wskórać. Postanowiła o nich nie wspominać, dopóki nie zrozumie
głębiej sensu ich istnienia.
—
Jakiś czas temu... — Spoważniał. — Zapytałem ojca, gdzie
dokładnie wysłał Nowafię na szkolenie. Nie podał konkretnego
ośrodka, jedynie miejscowość. Obdzwoniłem wszystkich
ewentualnych mentorów i nic z tego. Nikt nie miał jej pod swoją
opieką, dlatego mam lekkie obawy do kogo ją wysłał.
Nastolatka nie
wiedziała, jak zareagować na tą wiadomość. Poczuła jeszcze
większą tęsknotę za siostrą i pustkę w sercu. Jej smutek był
zmieszany z zażenowaniem. Podczas gdy Azner nie próżnował, sama
nie posiadała żadnych konkretnych wiadomości w obu sprawach.
Zawahała się, czy powiedzieć mu o niepotwierdzonej informacji, ale
postanowiła być z nim szczera.
—
Wujaszku, nie wysuwaj na razie błędnych wniosków. Sama do końca
nie jestem przekonana, ale mam pewne podejrzenia. Domyślam się, że
jedna osoba ze służby dysponuje czarną magią. Nie wiem, czy ma
coś wspólnego z Nordafem, ale...
W
oczach mężczyzny można było dostrzec ogromny ból. Serce go
kłuło, ale gdy przed oczami ponownie zobaczył obraz martwego syna,
zagotował się ze wściekłości.
—
Kto to?! Zabiję z miejsca! — podniósł głos.
—
Dlatego nie powiedziałam kto to. Nie unoś się, proszę. Nie mam
żadnych poszlak, że to ona ewentualnie mogła przyczynić się do
jego śmierci. Proszę, nie wspominaj o tym nikomu w domu.
Niezależnie czy mylę się czy też nie, ta osoba donosi na mnie.
Jestem przekonana, że po czymś takim dziadek wyśle mnie na kurs
magów!
—
O czym ty mówisz? — zapytał spokojnie, gdy opanował emocje.
Dziewczyna
wytłumaczyła powód groźby starca, wspomniała również o wizycie
we własnym domu, która przyczyniła się do jego decyzji.
—
W porządku nie wspomnę o tym. — Zgodził się, nie chcąc
przysporzyć jej więcej kłopotów. — Co do twoich rodziców...
Przykro mi z powodu ich zachowania. Szczerze od jakiegoś czasu nie
poznaję własnego brata. Nie rozumiem, czemu się zmienił. — Zrobił
krótką pauzę. — Wybacz mi moją bezpośredniość, ale mam
wrażenie, że praktycznie wszyscy ostatnio stali się zbyt
jednomyślni. Myślę, że obecnie jedynie my zostaliśmy na placu
boju. — Czule się uśmiechnął. — Nie martw się, nie opuszczę cię
w tych trudnych dla ciebie chwilach.
Słowa Aznera
podniosły dziewczynę na duchu i przywróciły jej nadzieję, że
wszystko się ułoży. Oboje rozmawiali ze sobą jeszcze jakiś czas
o tematach, które ich frapowały, aż nadeszła pora pożegnania.
Nastolatka patrzyła na wsiadającego do samochodu wujka z tęsknotą.
Wiedziała, że ich spotkanie było jedynie miłą odskocznią w jej
nowej rzeczywistości. Widząc, jak odjeżdża, miała wrażenie,
jakby jedyny promyk jej nadziei opuszczał ją na zawsze. Chciała,
aby dzień, w którym nadejdzie ich kolejne spotkanie, nastał jak
najszybciej. Zamyślona, wróciła do rezydencji.
Reszta dnia minęła Lejrze
spokojnie. Przed położeniem się do łóżka, wyszła na taras,
zaczerpnąć świeżego powietrza. Podmuch wiatru, który przyniósł
ze sobą słodki zapach kwiatów, przypomniał jej o spotkaniu z
krewnym. Ściskało ją serce na myśl o tym, jak musiał cierpieć z
powodu Nordafa. Zastanawiała się, czy myślał o nim codziennie,
tak samo jak ona o Nowafii. Z opuszczoną głową wróciła do środka
i ułożyła się wygodnie na łóżku.
—
,,Fia, gdziekolwiek jesteś, mam nadzieję, że wszystko z tobą w
porządku'' — pomyślała.
Nie
chciała zamykać oczu. Wiedziała, że gdy ponownie je otworzy, nic
się nie zmieni, a ona sama dalej będzie tkwić w tym miejscu. Po
długich zmaganiach zasnęła. Przez całą noc na jej twarzy malował
się uśmiech. Śnili się jej rodzice, za którymi tęskniła i
każdego dnia oczekiwała na jakąkolwiek wiadomość od nich.
Widzę tu trochę językowych usterek, ale też potencjał. Pisz dalej:). Zapraszam też do siebie na usia.reviews
OdpowiedzUsuńDziękuję za słowa otuchy. ;)
UsuńRozbawił mnie liścik od bliźniaków! Wiem,że nie powinien,bo są okropni dla naszej dziedziczki,ale coś czuję,że będzie dużo ubawu z tą ich bezczelnością. A wujaszek jest taki poczciwy, współczuję mu bardzo i liczę na to,że Lejrze uda się utrzymywać z nim relację (i będzie to owocna znajomość) ^^
OdpowiedzUsuńGra pozorów od nich musi być. :P Też za to trzymam kciuki (nie żebym nie wiedziała, jak to będzie wyglądało - WCALE xD).
Usuń