W rezydencji Samblaw nastał
kolejny dzień. Przebijające się promienie słoneczne, ogrzewały
twarz Lejry, która niechętnie otworzyła oczy. Usiadła na łóżku,
rozciągnęła się i położyła na stoliku książkę, przy której
zasnęła. Spojrzała na budzik, który wskazywał kilka minut po
dziesiątej. Wstała, uchyliła okno i podeszła do szafy.
Przeglądała jej zawartość i zastanawiała się, co wybrać. Tego
dnia wybór padł na bluzkę i średniej długości jeansy. Po
doprowadzeniu siebie do stanu użytkowego, miała zamiar udać się w
stronę pokoju jej opiekunki, jednak jej brzuch zasugerował zupełnie
coś innego. Burczenie sprawiło, że w pierwszej kolejności poszła
w stronę jadalni. W drodze do niej słyszała stukot butów, który
nasilał się z sekundy na sekundę. W końcu drogi obu osób
skrzyżowały się ze sobą.
—
A ty gdzie? — odezwała się Ena.
—
Na śniadanie.
—
Nigdzie się nie ruszaj, po prostu poczekaj tu chwilę na mnie. — Po czym pobiegła.
Zdezorientowana
nastolatka nie rozumiała, o co jej chodziło, jednak zastosowała
się do polecenia. Pośpiech służki jedynie wzbudzał w niej
negatywne emocje. Obawiała się, że znów będzie dane jej mierzyć
się z jakąś rodziną magów.
—
Przepraszam, że nie uprzedziłam cię wcześniej, ale całkowicie
zapomniałam — zaczęła, gdy tylko wróciła. — Taka okazja zdarza
się raz na rok. Nie ma czasu do stracenia! — Chwyciła rękę
dziewczyny.
Lejra chciała
zasypać kobietę pytaniami, ale zanim do tego doszło, obie
zatrzymały się niedaleko miejsca, z którego zaczęły biec. Ena
otworzyła drzwi do środka i obie znalazły się wewnątrz
nieznanego Lejrze pomieszczenia. Jego dziwny wygląd ostudził jej
zapał i skłonił do rozejrzenia się dookoła.
Na ziemi były
wygrawerowane nieznane dziewczynie znaki, a ich dokładność
sugerowała, że nie znalazły się tam przypadkowo. Rozmieszczone w
równych odległościach, tworzyły duży krąg, w którym znajdował
się identyczny, mniejszy o połowę. Każda z czterech ścian była
wyposażona w ogromne lustra, jednak najbardziej mocarne ulokowane
było na suficie.
—
Chodź szybko. — Poganiała dziewczynę i ustały wewnątrz
mniejszego okręgu.
—
Eno, co to właściwie jest? Pokój nie wygląda zbyt przyjaźnie.
—
Jak to co? Teleport.
—
Słucham? — Zdziwiła się. — Nie powinien być mniej ekstrawagancki?
Jak on działa? Gdzie my właściwie zostaniemy teleportowane? —
zasypywała ją pytaniami.
—
Daj mi się skupić — przerwała.
Lejra ucichła, a
służka zaczęła wypowiadać słowa w nieznanym języku. Cztery
lustra zaczęły się kręcić i mienić we wszystkich kolorach
tęczy. Patrzenie na nie sprawiało przyjemność oczom dziewczyny, a
ich ruch nieprzewidywalny ruch po wszystkich ścianach, jedynie
urozmaicało to zjawisko. Spojrzała na lustro znajdujące się na
suficie, które ku jej zdziwieniu było zwykłe i nie działo się z
nim nic nadzwyczajnego. Zawiedziona, chciała wrócić wzrokiem do
poprzednich, ale zaczęło mienić się kolorami. Ostatnim obrazem,
który była w stanie dostrzec, to jasne światło lecące z niego
prosto w ich stronę. Zbyt duże natężenie zmusiło ją do
zamknięcia oczu, a gdy uporczywy ból minął i ponownie spojrzała,
sceneria momentalnie się zmieniła.
—
Aaa! Zaraz spadnę! — Wystraszyła się, widząc, że dryfowała w
powietrzu.
—
Spokojnie, nie spadniesz. Możesz kontrolować swoim umysłem, w
którą stronę chcesz lecieć.
—
Jak niby mam to zrobić? Nie jestem magiem.
—
Mimo że nie dysponujesz magią, w powietrzu jest jej tak dużo, że
będziesz w stanie jej używać. — Pstryknęła palcami, a na ciele
Lejry pojawiła się bluza. — Nie chcę, abyś się przeziębiła.
Ena pociągnęła
ją za rękę i obie podryfowały do przodu. Chwilę później
puściła ją i oddaliła się od podopiecznej. Pozostawiona w tyle,
traciła na prędkości, ale siłą woli chciała, dogonić Enę.
Nieświadomie nadała znaczenia swoim myślom i samoistnie się
poruszyła. Zrozumiała, że kobieta miała rację.
—
Gdzie my tak właściwie lecimy? — zapytała zaintrygowana.
—
Na magiczny targ.
—
Istnieje w ogóle coś takiego?
—
Oczywiście, że tak. — Uśmiechnęła się. — Pan Sagon poprosił
mnie, żebym zabrała cię na jeden z nich. Masz szczęście,
wybrałam specjalnie dla ciebie taki, który odbywa się raz do roku.
Znajdziesz tu naprawdę wszystko. Zwierciadła Apoliusza, wody
pradawnego ludu czy chociażby... — Widząc dezorientację, przestała
wymieniać kolejne przedmioty. — Sama się przekonasz.
—
To miło z twojej strony, ale nie sądzisz, że powinnam zacząć od
czegoś mniej ekstrawaganckiego?
—
Nie posiadasz przepływu magii w sobie, ale to nie wyklucza, że jako
człowiek jesteś bezbronna. Możesz zrobić mikstury lub posługiwać
się magicznymi gadżetami. Chciałam, abyś powoli przyzwyczaiła
się do takich miejsc.
Nie
do końca była przekonana do tego pomysłu. Nie wiedziała, jakiego
widoku się spodziewać, ale nuta ciekawości przezwyciężyła jej
obawy. Dryfowały w wolnej przestrzeni, pośród zamieszkiwanych
domów. Zdziwiła się, widząc na jednym z gospodarstw kreaturę
podobną do dinozaura, która bawiła się z dziećmi.
—
Wreszcie jesteśmy na miejscu — odezwała się Ena po jakimś
czasie.
Lejra spojrzała
dookoła. Wszystkie stanowiska targu dryfowały w powietrzu tak samo,
jak goście zebrani w tamtym miejscu. Ena złapała za rękę
dziewczynę, aby się nie zgubiła i ruszyły przed siebie. Brzuch
nastolatki po raz kolejny dał o sobie znać, dlatego w pierwszej
kolejności podleciały do działu gastronomicznego. Roznoszone przez
wiatr aromatyczne zapachy, jedynie pogłębiły jej głód. Patrzyła
na mijane budki z jedzeniem, które oferowały zarówno ludzkie
jedzenie jak i takie, których składniki widziała pierwszy raz na
oczy. Bez żadnej wątpliwości wybrała ludzkie danie, jakimi były
tosty i szklanka kakao. Po skończonym posiłku ruszyły dalej.
Przyglądając się konstrukcji samego targu, spostrzegła, że
składał się on z trzech pięter. Każdy z nich był poświęcony
innej dziedzinie, a same stanowiska były posegregowane tak, aby w
jednym miejscu móc kupić niezbędne rzeczy z danej dziedziny. Lejra
odczuwała dyskomfort nie tylko przebywaniem w zupełnie obcym
miejscu, ale także przez styczność z istotami, o których mogła
czytać jedynie w książkach. Wiele z nich prowadziło własny
interes, choć nie posługiwali się znanym jej językiem, ich
gestykulacja wskazywała na zachęcanie do zakupu ich towaru. Obie
dryfowały pomiędzy gośćmi, aby dostać się do konkretnych
stanowisk. Podczas gdy służka przyglądała się wystawionym
towarom, dziewczyna była zaabsorbowana obserwacją dosłownie
wszystkiego. W międzyczasie Ena tłumaczyła, co powinna wiedzieć
na temat niektórych przedmiotów oraz odpowiadała na wszystkie jej
pytania.
—
Chodźmy jeszcze po parę książek. Jesteś początkująca w tym
świecie, więc muszę znaleźć łatwe w odbiorze. Zacznijmy od
tych, dotyczących mikstur. — Widząc zaintrygowanie podopiecznej,
kontynuowała. — Jeśli będziesz składać komuś wizytę,
niewykluczone, że może spróbować cię otruć. Musisz obeznać się
ze wszystkimi zapachami najpopularniejszych trucizn.
—
Otruć?! — zdziwiła się.
—
Oczywiście. Nawet nie masz pojęcia, jak wiele razy ktokolwiek
próbował tego dokonać na twoim dziadku tylko po to, aby zniszczyć
konkurencję.
—
Kurcze, nie sądziłam, że mogą posunąć się do tak okropnej
rzeczy! Co się właściwie stało z tymi, którzy chcieli pozbawić
go życia?
—
Cóż... Spójrz, tam jest ciekawe stanowisko z książkami! — Zmieniła temat i obie podleciały do wskazanego stanowiska.
—
,,Nie trzeba być geniuszem, żeby zrozumieć jej nagłą zmianę
tematu. Czym więcej wiem o świecie magów, tym bardziej to mnie
przeraża. W dodatku ten ekspedient nie wygląda zbyt przyjaźnie '' — pomyślała.
—
Och, witaj Eno. Kopę lat, mógłby rzec, że nie widzieliśmy się
przez wieki. — Potwór zachichotał pod nosem.
Widząc, że oboje
się znali, Lejra zaczęła przyglądać się podejrzliwie kobiecie.
—
Trochę czasu minęło — odpowiedziała niechętnie. — Z daleka
zauważyłam pewną księgę, którą dysponujesz. Ubijmy targu. Ile
chcesz za tę zieloną? — Wskazała palcem.
—
Zieloną? Nie rozśmieszaj mnie, sama wiesz, że nie jest dużo
warta. Czyżbyś chciała ją kupić dla tego ludzkiego stworzenia? — Spojrzał na Lejrę.
Dziewczyna
zmierzyła go nieprzyjemnym wzrokiem, a dziwny ekspedient podał
książkę i dobili targu.
—
Nie sądziłem, że dasz się tak łatwo przystosować. Chyba musi ci
się naprawdę bardzo nudzić, skoro zostałaś przewodnikiem
człowieka. — Zaśmiał się.
—
Nie masz prawa mnie oceniać. Jeśli chcesz, możemy zaraz inaczej
porozmawiać — powiedziała z największą powagą.
—
Haha! Może kiedy indziej. Jak widzisz teraz jestem na targu i nie
chcę wypaść źle w oczach klientów.
Lejra spojrzała na
kompankę, której oczy były przepełnione złością. Chcąc
uniknąć jakichkolwiek sprzeczek, poprosiła ją, aby kontynuowały
zakupy. Ena ochłonęła i posłuchała się jej. Wnuczka Sagona z
niepokojem patrzyła na kobietę i zastanawiała się, nad jej nagłą
zmianą charakteru.
—
O kurczę, tak się podekscytowałam tymi zakupami, że zapomniałam
o najważniejszych rzeczach! Nie zdążymy załatwić tego
wszystkiego przed obiadem! — Zwróciła się do podopiecznej. —
Lejro, czy miałabyś coś przeciwko, jeśli sama poszłabyś kupić
zioła, a ja załatwiłabym w tym czasie coś innego?
—
Czy oddalanie się od ciebie, nie skończy się dla mnie źle?
—
To targ, a nie pole bitwy. Poza tym będę niedaleko, więc się o
nic nie martw.
—
W porządku... — Niechętnie się zgodziła. — Tylko powiedz mi, na
jakim piętrze to jest i jak te zioła wyglądają.
Kobieta
wytłumaczyła wszystko szczegółowo i określiła miejsce ich
spotkania. Rozeszły się w dwie różne strony. Przyszła
dziedziczka szukała z największą precyzją tego, o co została
poproszona. Podleciała do stanowiska obsługiwanego przez starszą
panią. Jej ludzki wygląd dał jej nadzieję, że zrozumie, co do
niej powie w ludzkiej mowie. Spytała się jej o zioło, które
łudząco przypominało to, które opisała jej Ena. Po usłyszeniu
tej samej nazwy, odetchnęła z ulgą i kupiła je. Wróciła na
miejsce spotkania. Kątem oka dostrzegła monetę taką samą, jaką
otrzymała chwilę wcześniej od opiekunki. Podniosła ją i
rozejrzała się naokoło. Widząc tłum różnych kreatur, doszła
do wniosku, że nie byłaby w stanie znaleźć właściciela, więc
schowała ją do kieszeni. Z nudów nie wiedziała, co ze sobą
zrobić. Zauważyła, że kilka kroków dalej znajdowało się
stanowisko z loterią. Starszy mężczyzna zachęcał do brania
udziału. Na szyldzie napisane było w kilku językach, ile
kosztowała. Policzyła grosze, które jej zostały od Eny oraz
monetę, którą znalazła i postanowiła spróbować swoich sił.
Podeszła do stanowiska, zapłaciła i poprosiła o pudełeczko z
losami.
—
To niecodzienny widok, żeby człowiek przychodził na targ. — Lejra
spojrzała na niego podejrzliwie. — Haha, nie patrz tak na mnie. Nic
ci nie zrobię.
—
Nie jest pan na to zły? Z tego co wiem, ludzie nie powinni być
wtajemniczani w magię.
—
Znałem wielu ludzi, którzy byli wspaniali i rozumieli magię
bardziej niż niejeden użytkownik. — Wrócił do meritum sprawy. —
Spójrzmy, co tam wylosowałaś młoda damo?
—
Yyy... — Nie była w stanie odczytać symboli. — Przepraszam, czy
mógłby pan to przeczytać? Nie znam się na tym języku.
—
A więc nie znasz go? — Zdziwił się. — Nie martw się, wszystko
jeszcze przed tobą. — przeczytał zawartość. — To jeden z moich
ulubionych gadżetów. — Wyciągnął spod lady wygraną.
—
Co to właściwie jest? — Spojrzała na szarą obrożę z
dzwoneczkiem na przodzie.
—
Obroża lojalności. Jeden z bardziej unikatowych, ale zarazem
przydatnych przedmiotów. Gdy ją komuś założysz, ta osoba nigdy
nie będzie w stanie zakraść się do ciebie. Za każdym razem, gdy
będzie blisko, usłyszysz ten dzwoneczek. Jedynie właściciel jest
w stanie go usłyszeć.
—
Skoro jest tak unikatowa, to po co pan ją sprzedaje i to jeszcze po
tak niskiej cenie?
—
Po prostu chcę dać szansę takim jak ty. Chcę wzbudzić w
młodzieży chęć poznawania. Pragnę, żeby na nowo znaleźli
motywację do działania — mówił z przejęciem.
—
Chyba nie rozumiem tej idei. — Przyjrzała się dokładniej obroży. — Ciekawa rzecz tylko szkoda, że jest taka mała.
—
Och, tym się nie przejmuj. Gdy znajdzie się koło kogoś, kto
dysponuje dużym nakładem energii, powiększy się. Problem tylko
tkwi w tym, że będąc człowiekiem, nie jesteś w stanie być
właścicielką. — Lejra spojrzała z irytacją, że nie wspomniał o
tym wcześniej. — Ta obroża do funkcjonowania potrzebuje
jednorazowej energii, by współdziałać z właścicielem. — Starzec
stał chwilę zamyślony. — Ach, no przecież! Poprzedni właściciel
również był człowiekiem! Jak mogłem o tym zapomnieć?
Najwidoczniej starość mi nie służy. Musisz drasnąć się w palec
i nakropić ją własną krwią.
—
To nie brzmi zbyt przekonująco. Czy poprzedni właściciel nie zmarł
na jakąś klątwę?
—
Klątwę? Ahaha nic z tych rzeczy. Po prosty był już stary. — Dziewczyna przemilczała sprawę. — Akurat
cerowałem swój płaszcz, chcesz igłę?
Lejra zastanawiała
się, czy aby na pewno mogła mu zaufać. Biła się z własnymi
myślami i nie wiedziała, co zrobić. Ostatecznie jej ciekawość
wzięła górę i się zgodziła. Wzięła igłę, nakłuła palec, a
mężczyzna podał bezdźwięczną obrożę. Kilka kropel naleciało
na przedmiot i staruszek owinął rękę Lejry chusteczką.
—
Tyle wystarczy.
Nastolatka
podziękowała za chusteczkę i obserwowała obrożę. Krew powoli
wchłaniała się w nią i ostatecznie z szarego koloru, zmieniła
kolor na czerwony.
—
Nie patrz tak nieśmiało, weź ją do ręki. — Uśmiechnął się.
Chwyciła swoją
własność i ze zdumieniem wsłuchiwała się w dźwięk dzwoneczka.
—
Dziękuję panu za pomoc.
—
Nie ma za co. — spojrzał na nią i przypomniały mu się młodzieńcze
lata. — Ach właśnie, zapomniałem o jeden sprawie. Wybierz mądrze,
ponieważ po założeniu nikt nie będzie w stanie jej zdjąć.
Musiałabyś władać potężną magią, aby złamać połączenie
między nosicielem a obrożą.
—
Jeśli ją na siebie założę, to również nie będę w stanie jej
zdjąć?
—
Haha, oczywiście, że będziesz w stanie. Ta obroża ma ci pomóc, a
nie ubezwłasnowolnić. — Spojrzał zza jej sylwetki. — Oho, chyba
twoja opiekunka wróciła. — Spojrzał na kobietę, która usilnie
kogoś szukała. — Jeśli nie chcesz dłużej jej martwić, lepiej
wracaj.
—
O kurcze rzeczywiście! — Zdziwiła się, gdy odwróciła się za
siebie.
Nie
darząc Eny zbyt dużym zaufaniem, założyła obrożę na nadgarstek
i przykryła ją długim rękawem bluzy. Podryfowała do niej i
przeprosiła za oddalenie się z ustalonego miejsca. Już na samym
początku wręczyła zioła, o które prosiła.
—
Dlaczego to zrobiłaś?! Co, jeśli coś by się tobie stało, a co
gorsza zgubiła?! Martwiłam się, przecież.... — kontynuowała swoje
zażalenia.
Lejra pomyślała,
że samo rozstanie nie było najlepszym pomysłem, ale tę uwagę
zachowała dla siebie. Spojrzała na jej ręce, które trzymały o
połowę więcej siatek z zakupami.
—
Właśnie! Przy okazji byłam przy jednym ze stoisk i znalazłam coś
niepowtarzanego! Niektórzy sądzą, że to zabawna rzecz, ale ludzie
daliby sobie obciąć rękę dla tego przedmiotu! Na razie nie chcę
zdradzać szczegółów, bo muszę obejrzeć to z panem Sagonem. W
dodatku niezbędna będzie jego zgoda, abyś mogła tego używać.
—
To po co zaczynasz o tym mówić? Wzbudziłaś jedynie we mnie
ciekawość.
—
Wybacz, to z podekscytowania. — Spojrzała na swój zegarek. — Zaraz
będzie obiad! Chodź, chodź! Musimy się pospieszyć!
—
Gdzie właściwie mamy teraz iść?
—
Jak to gdzie? Do lokalnego teleportu. Trzeba się pospieszyć, żeby
nie zdenerwować pana Sagona.
—
Masz rację. Nie chcę, żeby dziadek się denerwował. — Uśmiechnęła
się.
Portal do którego
się dostały, znacznie różnił się od tego w domu. Krąg pozostał
niezmiennie ten sam, ale zamiast luster, wokół nich ustawiło się
parę kreatur. Wyciągnęły swoje kończyny naprzeciwko nich i
zaczęły mówić w nieznanym języku. Widząc delikatne promienie
światła, dziewczyna zamknęła oczy. Gdy minęła fala
oślepiającego światła, wróciły do posiadłości, dokładniej do
pokoju, z którego się teleportowały.
Reszta dnia
przeminęła spokojnie. Lejra nadal czytała książki o potyczkach
szachowych, aby przygotować się do pojedynku. Pełna wrażeń po
wizycie na targu, położyła się na łóżko i spojrzała na obrożę
znajdującą się na nadgarstku.
—
,,Ciekawa jestem czy mi się przyda. Jeśli tak, to komu ją
założę?'' — Rozmyślała jeszcze chwilę i zasnęła.
O, widzę że się trochę na blogu pozmieniało, nowe zakładki na pasku doszły- prosze, prosze ;p
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o rozdział to świetny jest ten targ, od razu go sobie wyobraziłam! I strasznie sympatyczny pan sprzedawca- jestem ciekawa jak wyglądał skoro nie był człowiekiem ^^
Nowe zakładki zawsze (tak mi się wydaje) ułatwiają organizację na blogu :D
UsuńPisząc o nim, wyobrażałam sobie kogoś powiedzmy na podobnego do goblina.
55 year-old Senior Editor Taddeusz Nevin, hailing from Manitouwadge enjoys watching movies like Euphoria (Eyforiya) and role-playing games. Took a trip to Historic Centre of Sighisoara and drives a Bugatti Royale Berline de Voyager. aktualnosci
OdpowiedzUsuńporady prawne online rzeszow
OdpowiedzUsuń