Następnego poranka
Lejrę obudziło pukanie do drzwi. Niechętnie wstała z łóżka i
przecierając oczy, szła na spotkanie z nieproszonym gościem. Lekko
się zawahała, przypominając sobie skoczka, którego się obawiała.
W końcu zdecydowanie pociągnęła za klamkę. Widząc osobę po
drugiej stronie, krzyknęła i trzasnęła drzwiami. Serce zaczęło
szybciej bić, a w jej oczach widać było strach. Wyrównała oddech
i słysząc kolejne pukanie, otworzyła. Po drugiej stronie stała
wciąż ta sama postać.
— O co chodzi? —
zapytała, stojącego naprzeciwko strażnika jej pokoju.
Figura szachowa nic nie
odpowiedziała, jedynie podała delikatnie reklamówkę. Zdziwiona,
wzięła ją i zauważyła, że pionek ponownie ustawił się w
pozycji czuwania. Zamknęła drzwi i położyła otrzymany przedmiot na
stoliku. Wypakowała z niej liścik od Eny, mówiący
o budziku, znajdującym się także w reklamówce. Położyła go na stoliku przy łóżku i wyszła
z pokoju, kierując się bezpośrednio do autorki liściku. Zapukała
do niej dwa razy, ale nikt nie odpowiedział. Chciała wejść
do środka, ale pokój był zamknięty, więc postanowiła na nią
poczekać. Po pięciu minutach czekania usiadła na podłodze. Uczucie ciągłej obserwacji, nie ustępowało ani na sekundę. Panująca cisza jedynie wzmagała jej stres. Rozglądała się dookoła, ale w pobliżu nikogo
nie było. Wkrótce pojawiła się wyczekiwana podwładna Sagona.
— Ach, wybacz. Długo
czekałaś? Musiałam załatwić parę spraw.
— Niezbyt długo. — Wstała i się otrzepała. — Przyszłam zapytać, na którą godzinę
mam go nastawić — widząc zdziwioną kobietę, kontynuowała. —
Skoro dałaś mi budzik, musi być konkretny powód. — Zrobiła delikatną pauzę. — Czy mam przydzielone jakieś zadania na dziś?
— Na razie możesz
zostawić budzik w spokoju. Jeśli zajdzie potrzeba jego użycia,
dam ci znać. Wolę działać zapobiegawczo, więc na razie nie musisz się tym przejmować. — Uśmiechnęła się. — Jeśli chodzi o twoje
obowiązki... Zacznij od przebrania się w ciuchy.
Wątpię, żebyś paradowała w piżamie przez cały dzień. — Zaśmiała się, co zawstydziło dziewczynę.
— W porządku, zaraz
przyjdę.
— Dzisiaj masz gościa
specjalnego, przebierz się we wczorajszą sukienkę — powiedziała
na odchodne.
Lejra przytaknęła z
niechęcią głową i tak też uczyniła. Wróciła do Eny i czekała
na dalsze instrukcje.
— Wczoraj nasz gość
specjalny poprosił o spotkanie z tobą. Twój dziadek długo się
zastanawiał, czy przyzwolić na nie, ale ostatecznie się ugiął.
Jako że to z tobą chce rozmawiać, musisz go osobiście przywitać.
Powinien lada chwila przyjechać, więc zjecie razem śniadanie w
sali konferencyjnej. Po południu będziesz miała obiad z panem
Sagonem w jadalni, który ewentualnie może zlecić Ci nowe zadanie.
Poradzisz sobie?
— Dam sobie radę.
Przywitanie nie należy do trudnych czynności — powiedziała z ironią.
Kobieta jedynie uśmiechnęła
się i odeszła. Schodząc schodami, Lejra zastanawiała się, kto chciałby
się z nią spotkać. Na myśl przyszedł jej poznany dzień
wcześniej mężczyzna, co wywołało u niej lekki stres.
Przeszła
przez labirynt krzewów i ustała przed posiadłością. Stojąca w zaciszu rezydencja była odseparowana od hałasu, panującego na co dzień w mieście. Ulica była pusta, jedynie szum delikatnego wiatru przerywał panującą ciszę. Wypatrywała z obu stron jakiegokolwiek samochodu. Widząc, że zajeżdżający
powóz różnił się od tego, którego widziała u rodziny magów,
odetchnęła z ulga, jednocześnie wzbudziło to u niej ciekawość. Drzwi od
strony kierowcy się uchyliły. Lejra zrobiła ukłon i
powiedziała:
— Witam w głównej
rezydencji rodziny Samblaw.
— Haha, nie wygłupiaj
się — odezwała się przybyła osoba.
Dziewczyna usłyszała
znany głos i podniosła wzrok. Na jej twarzy pojawił się pierwszy
od trzech dni szczery uśmiech. Przed sobą zobaczyła osobę, która
jako jedyna wstawiła się za nią na spotkaniu rodzinnym.
— Wujaszek! — Zareagowała entuzjastycznie.
— Czy znajdzie pani
dziedziczka czas dla krewnego? — Uśmiechnął się.
— Proszę za mną. — Odwzajemniła uśmiech i lekko się zaśmiała.
W
drodze do sali konferencyjnej bez przerwy rozmawiali. Czując duży
komfort przy mężczyźnie,
Lejra nie wspominała o niczym, co dotyczyło sytuacji w rezydencji.
Wypytywała go o codzienne sprawy. Zastanawiała się,
co u jej rodziców, czy
wiele się zmieniło od jej odejścia. Wyglądała na nowo narodzoną.
Zachodząc pod salę, lekko się zdziwiła, gdy strzegące wejścia
pionki zniknęły. Mężczyzna pociągnął za klamkę, wszedł
i usiadł przy pierwszym miejscu z brzegu. Lejra również zajęła
miejsce i w jednym momencie jej ciało ponownie się spięło.
Spojrzała z lekkim niepokojem w kąt pokoju, w którym stała nowa
figura szachowa. Nagła zmiana zachowania nie umknęła wujkowi.
— Też uważasz, że to
hobby jest trochę dziwne? Podziwiam służbę w tym domu. Mają
cierpliwość i ciągle przenoszą te figury według upodobań ojca.
Lejra spojrzała na
krewnego ze zdziwieniem. Zastanawiała się, z czego wynika jego
niewiedza na temat tych tworów magii. Dysponując szczątkową
wiedzą, doszła do wniosku, że jedynie osoby zamieszkujące to
miejsce, wiedziały o ich niesamowitych zdolnościach. Siedząc
bokiem do figury, czuła się wciąż obserwowana przez nią.
Nieotrzymujący żadnej odpowiedzi mężczyzna, kontynuował.
— Cóż... Jest mi
naprawdę przykro, że zostałaś do tego wszystkiego
wciągnięta. Nie mam pojęcia, co mojemu ojcu siedzi w głowie,
wyznaczając tak młodą osobę na to stanowisko. Przepraszam, że
nie udało mi się zmienić jego postanowienia. — Ociężale
westchnął. — Nie chcę, aby coś ci się stało. Wcześniej wplątał
w to mojego syna i ... — Łzy napłynęły mu do oczu. — Magia
pozbawiła go życia.
— Przykro mi z powodu
kuzyna... Nie wiedziałam, że to przez magię. Rodzice mówili, że
zginął w wypadku.
— Sam do
końca nie wiem, jak do tego doszło. Podobno zginął w pojedynku
magów. Moja żona bardzo opłakiwała jego śmierć. Mnie również
było strasznie przykro, w końcu to było moje jedyne dziecko,
ale...
— Wujku, czuje się
niezbyt swobodnie w obecności tego pionka, pomożesz mi go wynieść?
Nie mogę się skupić na tym, co mówisz.
Mężczyzna spojrzał
litościwie na bratanicę. Zastanawiał się, jak wiele negatywnych
emocji wywoływały w niej te figury. Tymczasem Lejra nie wiedząc,
jakie właściwości posiadała stojąca wieża, nie chciała narażać ich na
ewentualne podsłuchiwanie.
— Hmmm... A to
dziwne... Nie mogę jej przesunąć za pomocą magii — powiedział
pod nosem.
Oboje zaczęli szurać
ciężkim pionkiem po podłodze. Po wielu trudach w końcu wynieśli
go poza pokój, następnie ponownie usiedli. Podczas śniadania kontynuowali rozmowę.
— Jest jedna rzecz,
która mnie martwi... Byłem w rozsypce, gdy
dowiedziałem się o śmierci syna, ale zaniepokoiły mnie
ślady czarnej magii na jego ciele. Prawda jest taka, że przyszedłem cię ostrzec
Lejro. Nie mam pojęcia, w co się wpakował mój głupiutki syn, ale
nie bądź taka jak on i nie igraj z czarną magią. Trudno mi
stwierdzić czy sam nią dysponował, czy został zabity przez innego
użytkownika, ale bardzo Cię proszę, trzymaj się od niej z daleka. — Spojrzał jej głęboko w oczy.
Lejrze ze stresu
zrobiło się słabo. Na myśl przyszła jej szoferka Sagona i jej
przedstawienie w cudzym domu. Miała wobec niej silne podejrzenia,
ale nie wykluczała również, że kuzyn sam zapragnął być
silniejszym. Widząc, jak nastolatka pobladła, mężczyzna sądził,
że wystraszyła się samą mową o tym zjawisku.
— Nie martw się, nie możesz brać wszystkiego tak bardzo do siebie. — Uśmiechnął się. — Jesteś mądrą dziewczynką i nic ci się takiego nie przytrafi. — Chwilę milczał, a jego twarz spoważniała. —
Doskonale zdaje sobie sprawę, że ojciec ukrywa wiele spraw przed innymi członkami rodziny, ale sam nie mam dużej
siły przebicia, aby wywrzeć na nim presję. Dlatego jeszcze raz
przepraszam, że nie dałem rady zmienić jego zdania podczas
zebrania rodzinnego.
— Nie masz za co przepraszać. Doceniam twoją szczerość wujku. — Zaczęła podnosić go na duchu. —
Powiedz mi... — Spochmurniała. — Gdzie jest teraz moja siostra?
Dlaczego zrezygnowała z bycia dziedziczką? — Spojrzała z
przejęciem.
— Odkąd pamiętam Nowafia
i ojciec nie potrafili dogadać się ze sobą. Ich sprzeczność charakterów była na tyle duża, że odwołał ją z tego stanowiska. Do tego przyczynił się także jej wybuchowy temperament.
— Jestem w stanie to zrozumieć. Nowafia ma dość skomplikowaną osobowość. — Uśmiechnęła się,
przypominając wiele zabawnych wspomnień z Fią.
— Mimo wszystko chce,
by jego wnuczka godnie reprezentowała rodzinę. Jej silna determinacja zdecydowanie w tym pomoże, dlatego wysłał ją za granicę, aby mogła
uczyć się od najlepszych. Jak sama wiesz przez brak czasu, nie ma z nią teraz dużego kontaktu. Wspominała w liście, że wynika to z napiętego grafiku. Osobiście nie kupuje tej wersji wydarzeń. Oboje nie
skonsultowali tej decyzji z twoimi rodzicami. — Spojrzał na zaintrygowaną
jego słowami dziewczynę. — Ach no tak, ty nie wiesz o tym. Magowie
osiągają pełnoletność w wieku dwudziestu pięciu lat. — Dopiero zrozumiała, o co mu chodziło.
— Masz rację,
dziwnie to brzmi. Siostra zawsze miała bardzo dobre stosunki z
rodzicami. Wątpię, żeby ot tak wyjechała za granicę, nie
żegnając się z nikim.
Kontynuowali swoje spekulacje, jednak czując przytłaczającą od negatywnych uczuć
atmosferę, przeszli na przyjemniejsze tematy. Podczas całej rozmowy Lejra
wydawała się nieobecna. Błądziła w myślach, zastanawiając
się nad słowami krewnego. Wujek spojrzał na zegarek na nadgarstku i
rzekł:
— Która to już
godzina! Tak dobrze mi się rozmawiało, że straciłem poczucie
czasu. Pozwól, że będę się zbierać. Niedługo pora obiadowa, a
nie mam dziś ochoty na spotkanie z... — Zrobił krótką pauzę. —
Sama wiesz kim.
Oboje wstali i udali
się ku wyjściu. Idąc przez labirynt krzewów, Lejra przypatrywała
się mężczyźnie. Był średniego wieku, elegancko ubrany, z
lekkim zarostem, zwieńczonym kozią bródką. Spojrzał na nią, przymrużył brązowe oczy i obdarował ją uśmiechem. Jego równie
brązowe włosy lekko zachodziły na czoło. Widząc ogromne
podobieństwo do własnego taty, zastanawiała się, dlaczego nie
on wstawił się za nią tego decydującego dnia. Słońce raziło
ich ciemne czupryny, co jedynie potęgowało uczucie gorąca tego
upalnego, letniego dnia. Wychodząc naprzeciwko rezydencji, nastolatka odczuła tęsknotę za niedawno prowadzonym życiem.
Przytuliła się do mężczyzny, z którym stała chwilę w ciszy.
— Wujku... — Krewny
miał wsiąść do auta, ale słysząc głos bratanicy, skupił na niej swoją uwagę. — Również nie chce zostawić sprawy z Fią i kuzynem Nordafem
w martwym punkcie. Obiecuje, że postaram się czegoś dowiedzieć.
Mężczyzna się
uśmiechnął i podziękował za dobre słowo. Lejra obserwowała,
jak samochód odjeżdżał. Gdy zniknął z pola widzenia, odwróciła
się i weszła do labiryntu. Westchnęła, myśląc o kolejnej
upalnej przeprawie. W drodze do domu rozmyślała na wiele tematów. Najbardziej była zaabsorbowana tematem Sagona i jego sekretów. Po raz pierwszy odkąd tu przybyła, poczuła
bodziec do działania. Chciała czym prędzej stać się kimś, komu
starzec powierzyłby los rodziny. Zależało jej na szybkim dostępie
do informacji, by ulżyć nie tylko sobie, ale również wujkowi.
Skręcając w jedno z rozgałęzień, zmieniła swoje położenie względem słońca. Nie musiała mrużyć dłużej oczu, ponieważ źródło jej udręki, znajdowało się za nią.
Przed nią pojawiły się dwa cienie, w tym jeden należący do niej. Drugi był zniekształcony, nakładał się z kilkoma mniejszymi wszechstronnej zieleni. Serce młodej dziedziczki zaczęło szybciej bić. Nieśmiało odwróciła się za siebie, a oczom ukazała się figura szachowa, którą miała okazję widzieć tego samego dnia. Jej oddech stał się płytki, a w głowie miała jedną myśl. Ciało ruszyło się w mgnieniu oka i zaczęła biec, ile sił w nogach. Spanikowana, wyjrzała przez ramię, aby ustalić odległość
pomiędzy nimi. Widząc, że wieża przesuwała się za nią, nie wydając przy tym żadnego odgłosu, wpływ adrenaliny pozwolił jej przyspieszyć. Będąc zaledwie parę metrów przed ostatnim
zakrętem, prowadzącym bezpośrednio do rezydencji, doznała
jeszcze większego szoku. Dalszą drogę uniemożliwiała jej stojąca naprzeciwko wieża. Instynktownie
odwróciła się w przeciwną stronę, gdzie znajdowała się druga,
identyczna figura szachowa. Wróciła wzrokiem do docelowej ścieżki. W trójkę stali w niezbyt
szerokiej alejce, dlatego dziewczyna nie wiedziała, jak wyjść z tej
zasadzki. Rozejrzała się na dookoła, szukając luki w krzewach, przez którą
mogłaby uciec. Dobrze zadbany, a także precyzyjnie umodelowany żywopłot, nie miał żadnej skazy. Wszyscy stali bezczynnie, w kompletnej ciszy, dopóki jedna
z wież przesunęła się i przycisnęła Lejrę do krzaków. Nastolatka
wrzasnęła ze strachu, a jej ciało całe dygotało. Chwilę później
usłyszała ogromny huk. Figura
szachowa odsunęła się od niej. Druga wieża z ogromną prędkością
przemieszczała się w przeciwnym kierunku, czemu towarzyszył podmuch
wiatru. Spojrzała na ziemię, na której leżały kawałki figury, która ją
osłoniła. Zdziwiona całym zajściem, wykorzystała chwilę i
zaczęła biec utorowaną ścieżką. Wyjrzała przez ramię i odetchnęła z
ulgą, gdy nie widziała za sobą pionka. Weszła do budynku, oddaliła się
od strażników wejścia i ustała, aby odzyskać siłę. Nieco bardziej
opanowana, postanowiła udać się do swojego pokoju. Stawiała pierwsze
kroki na schodach.
— Wiec tutaj jesteś!
Szukałam cię, zaraz będzie obiad. Chodź, zaprowadzę cię do
jadalni — odezwał się znany jej głos.
— Eno! Co ci się
stało? — Zauważyła bandaż na nadgarstku.
— Ach, to nic takiego.
Po prostu przenosiłam parę rzeczy do innego pokoju i nadwyrężyłam
sobie rękę.
— Powinnaś poprosić
kogoś o pomoc.
— Nie musisz się
o mnie martwić. — Uśmiechnęła się.
Kobieta zaprowadziła ją na górę. Szły nieznanym jej dotychczas korytarzem, choć schemat jego budowy, nie różnił się znacząco od pozostałych. Zaabsorbowana otoczeniem, prawie wpadła na Enę, która zatrzymała się przy podwójnych drzwiach.
— Za nimi masz
jadalnię — powiedziała.
Lejra podeszła do
nich i położyła rękę na klamce. Spojrzała znacząco na służkę.
— Mi, jako służbie
nie przystoi wchodzić razem z tobą i zakłócać rodzinny obiad. Pamiętaj o dobrych
manierach, pan Sagon bardzo sobie je ceni.
Dziewczyna tylko
kiwnęła potwierdzająco głową i weszła do środka. Była
zdumiona pięknym wystrojem wnętrza, który prezentował się dość
bogato. Pomieszczenie było urządzone z gracją. Jej oczy
pokierowały się na jeden ze stołów, przy którym siedział
starzec.
— Witam Cię dziadku.
Wybacz mi moje spóźnienie. — Postanowiła przeprosić, sugerując
się wskazówkami Eny.
— W porządku, sam
dopiero wszedłem. Proszę, usiądź naprzeciwko. Zaraz powinni podać
obiad. — Pokazał zachęcająco ręką miejsce, gdzie miała usiąść.
Niechętnie odsunęła
krzesło i przysunęła się bliżej stołu. Starzec zadzwonił
dzwonkiem, a w drzwiach wejściowych pojawiło się dwóch ludzi,
pchających wózek z jedzeniem. Ich ruchy nie wyglądały zbyt
naturalnie, co zaniepokoiło Lejrę. Po wystawieniu całego
asortymentu, nie wiedziała, na czym skupić swoją uwagę. Na stole znajdowała się gama smaków, a unoszące w całej sali aromatyczne
zapachy, jedynie potęgowały głód. Spośród dań upatrzyła to,
które chciałaby posmakować. Po nałożeniu go na talerz,
przypomniała sobie o wcześniej wspomnianych manierach. Spojrzała
na kilka widelców, leżących przed nią i zastanawiała się,
którym powinna rozpocząć posiłek. Lekko zażenowana, obserwowała
Sagona, jednocześnie nalewając herbaty do filiżanki. W myślach
odliczała poszczególne widelce i wybrała spośród wszystkich ten,
który chwilę wcześniej sięgnął pan domu ze swojego kompletu.
— Jak na kogoś,
kto nie zna savoir-vivre, całkiem dobrze sobie
radzisz. — Zaśmiał się, widząc kątem oka, jak wnuczka starała
się go naśladować.
Nastolatka zawstydziła się i przemilczała sprawę. Oboje jedli w ciszy. W
przerwie między daniem głównym a deserem mężczyzna pokazał,
którego sztućca powinna użyć przy następnym daniu. Na salę zajechało
parę rodzajów ciast, a atmosfera ponownie stała się napięta. Czuła silną potrzebę zabrania głosu. Nie wiedziała, w którym momencie mogła to zrobić, dlatego poczekała, aż zjedli posiłek.
— Dziadku... — zaczęła
niepewnie rozmowę.
— O co chodzi?
— Rozumiem w pewnym
stopniu twoją pasję, ale czym właściwie są te dziwne figury
szachowe?
— Nie wiem, o co ci
chodzi. Ach no tak! — Udał, jakby wcześniejszy temat nie był
poruszony. — Dlaczego nie spytałaś się mnie bezpośrednio o tak
ważnej sprawie?
Lekko poirytowana, przemilczała jego pytanie.
— Ena przyszła dzisiaj
do mnie i prosiła, abym pozwolił tobie pójść na zawody szachowe.
Nie sądziłem, że ktoś z rodziny odziedziczy moja miłość do tej
gry. — Uśmiechnął się. — Załóżmy umowę. W ciągu tygodnia zaproszę cię na grę, a jeśli mnie pokonasz, pozwolę ci wystartować w zawodach.
Pójdę nawet o krok dalej i podzielę się z tobą intrygującą rzeczą na temat
wspomnianych przez ciebie pionków.
— A jeśli mi się nie
uda? — zapytała zaintrygowana.
— Jeśli zawalisz sprawę, dam ci drugą szansę za rok. — Westchnął. — Mam za dużą
słabość do tej gry. Czy to można jeszcze nazwać zakładem, gdy
zaoferowałem dwie nagrody?
Lejra przemilczała
sprawę, zamiast tego pomyślała o wyniosłości swojego dziadka.
Zastanawiała się, jak pewny swoich umiejętności był i czemu nie
oczekiwał niczego w zamian. Rozważała tę propozycję jako rodzaj
testu, któremu chciał ją poddać.
— Więc jak? Wchodzisz
w to? — zapytał.
— Tak. — Choć nie była do końca przekonana.
— Świetnie. Z
przyjemnością zagram partyjkę z własną wnuczką. — Uśmiechnął
się, jakby miał jakieś zamiary.
Starzec podziękował
za wspólny posiłek. Wstał i chwycił swoją laskę, z którą
nigdy się nie rozstawał. Stuknął nią o podłogę i zniknął.
— ,,Jednak jest coś na
rzeczy z tymi figurami. Oczekiwałam innej odpowiedzi, a tymczasem
ta wzbudziła we mnie jeszcze większe obawy'' — pomyślała,
odchodząc od stołu.
Prosto z jadalni, udała
się do swojego pokoju. Całe popołudnie spędziła na czytaniu
książek oraz rozmyślaniu, w jaki sposób ograć własnego dziadka.
Pod wieczór Ena zapukała do drzwi i poinformowała, że kolacja
była gotowa. Chcąc rozruszać się po posiłku, wzięła
przeczytaną książkę i poszła odnieść ją do biblioteki. Szła z lekką obawą, jednak nikogo
podejrzanego nie spotkała. Odkładając ją na właściwe miejsce,
rozejrzała się po pobliskich półkach. Zdumiona ilością
regałów o szachach, zrozumiała powagę sytuacji. Niechętnie
przyznała sama przed sobą, że zamiar zostania następcą, musiało odwlec
o tydzień. Gdy wróciła do
pokoju, wyjrzała na balkon. Zamknęła oczy i wsłuchiwała się w
odgłosy natury. Dopiero komar, który usiadł na jej ręce, wytrącił
ją z harmonii. Wróciła do środka, odświeżyła się i czytała książkę przed snem. Nie spostrzegła, kiedy zasnęła nad nią.
Te figury szachowe mogłyby przyprawić o zawał serca!
OdpowiedzUsuńNie wiem co ten dziadek kombinuje (coś na pewno) więc mocno trzymam kciuki za Lejrę <3
Oby wujek pojawiał się regularnie i ją wspierał, bo póki co przynajmniej, on się wydaje najbardziej godny zaufania.
Sama też nie wiem, jakbym zachowywała się przy tych figurach. :P
Usuń