Nastał kolejny dzień w rezydencji rodziny Samblaw. Lejra siedziała
w pokoju i rysowała w bloku rysunkowym, który dzień wcześniej
przyniosła z domu. Była blisko skończenia swojego dzieła, ale
stukanie w drzwi oderwało ją od tego zajęcia. Niechętnie wstała
i otworzyła drzwi. Osobą, którą zastała po drugiej stronie, była
Kepisa. Na jej twarzy pojawił się grymas. Wiedziała, że jej
wizyta nie przyniesie niczego dobrego.
—
W czym mogę pomóc? — Lekko się wzdrygała.
—
Mam cię zaprowadzić do mistrza. Chce porozmawiać o wczorajszym
dniu. Szczerze uważam, że ma za dobre serce dla ciebie. Powinien
być bardziej rygorystyczny.
Dziewczyna
zostawiła tę wypowiedź bez komentarza.
—
Dzień dobry — zwróciła się do strażników, po czym poszła za
kobietą.
Zastanawiała się,
jak wiele osób pracowało w tym miejscu i dlaczego spotkała jedynie
czterech z nich. Tymczasem obie doszły do kolejnego, nieznanego
dziewczynie pokoju. Służka otworzyła drzwi, a Lejra weszła do
środka. Poczuła lekki chłód za sobą. Obejrzała się za siebie,
a podwładnej już nie było.
—
Dzień dobry. Jak ci mija pobyt w naszej rezydencji? — zapytał
starzec, siedzący na krześle.
Dziewczyna
odwróciła się w stronę dziadka i rozejrzała się po pokoju. W
porównaniu z innymi ten był stosunkowo mały. Wyglądem przypominał
skromny salon z czterema sofami, ułożonymi w kwadrat. W jednym z
rogów stała figura wieży. Podeszła i usiadła na jednej z sof,
która znajdowała się naprzeciwko mężczyzny. Spojrzała z powagą
na pana domu i słuchała, co do niej mówił:
—
Słyszałem o tym, co wczoraj zrobiłaś podczas wizyty. Nie
spodziewałem się, że potrafisz być taka wybuchowa. W dodatku
zdeklarowałaś się, że nigdy nie wrócisz do własnego domu.
Martwiłem się, że możesz mieć zbyt łagodny charakter na to
stanowisko, ale widzę, że początki są obiecujące.
Wziął leżące na
stoliku spięte kartki i spojrzał na nie. Po pobieżnym zapoznaniu
się z treścią zwrócił się do wnuczki:
—
Patrząc na statystyki Kepisy, to nie są one fatalne. Zdobyłaś
nawet maksymalną ilość punktów w kryterium odwagi. — Spojrzał z
powagą. — To nie zmienia faktu, że zachowałaś się karygodnie. Ze
względu na nie najgorsze notowania, dam ci ultimatum. Przyłożysz
się porządnie od dzisiaj do bycia dziedziczką, pobierając nauki w
tym domu, albo wyślę cię na obóz przygotowawczy.
—
To ma być kara? — zapytała zdziwiona.
—
Chyba nie zdajesz sobie sprawy, jakie warunki tam panują. — Zaśmiał
się. — Jeśli chcesz normalnie żyć, to radziłbym się przyłożyć
do nauki. Gdy dajesz z siebie wszystko, na obozie wyciskaliby z
ciebie osiem razy więcej. Nie miałabyś wolnego czasu, którym cie
obdarowuje. Pracowałabyś ciężko od rana do wieczora, a jako że
płaciłbym za to, dopilnowałbym, aby wszystko poszło zgodnie z
harmonogramem dnia. — Spojrzał z chłodem.
Lejra patrzyła na
niego z powagą. Poczuła narastającą niechęć do Sagona, a
zarazem zaczęła się go obawiać. Nie chciała być bezwzględnie
ograniczona przez niego. Jednak nie wiedząc, do czego był zdolny,
do czasu przejęcia przez nią władzy, postanowiła udawać idealną
wnuczkę.
—
Proszę mi wybaczyć, jeśli źle
odebrałeś moje intencje. Obiecuję, że będę bardziej przykładać
się do powierzonego mi zadania — odpowiedziała, wyrażając
jednocześnie swoje stanowisko.
—
Jesteś mądrą dziewczynką. — Uśmiechnął się niezbyt
przyjemnie.
—
,,Najważniejsze, że ten stary pryk tkwi w swoim przekonaniu.
Podjęłam się jego gry, więc doprowadzę ją do końca'' —
pomyślała.
—
Spodobał ci się nasz herb rodzinny? — Chciał sprawdzić, czy
zapamiętała podstawową rzecz.
—
Orzeł pięknie prezentował się na pelerynie.
—
A co z tobą? Peleryna to jedyne kawałek dzianiny.
—
Jestem dumna, nosząc go na sobie.
— To dobrze — odrzekł. — Nie jesteś dziś zbyt rozmowna.
— To dobrze — odrzekł. — Nie jesteś dziś zbyt rozmowna.
—
Tylko ci się wydaję dziadku.
—
Każdy z nas ma gorsze dni. — Przyjrzał się napiętemu ciału
wnuczki. — Nie musisz być taka skrępowana. — Nie otrzymał
odpowiedzi. — Porozmawiamy, gdy będziesz w lepszym nastroju. Liczę,
że do tego czasu poczynisz spore postępy. — Westchnął. — Do
następnego razu. Mam nadzieję, że spotkamy się w milszych
okolicznościach.
Tym
razem nie miał przy sobie swojej złotej laski. Jego ciało zajęło
się ogniem i powoli zanikało. Dziewczynę przeszły dreszcze.
Zamiast krzyku i twarzy wypełnionej po brzegi bólem, pewny siebie
Sagon, uśmiechał się. Gdy ostatnia jego cząstka zniknęła,
spojrzała w róg pokoju, w którym niedawno stała figura szachowa.
Odetchnęła z ulgą i wyszła z pomieszczenia. Pogrążona w
myślach, szła w stronę jadalni. Zjadła śniadanie i udała się
do Eny.
—
Co cię do mnie sprowadza? — Uśmiechnęła się, gdy tylko otworzyła
drzwi.
—
Chcę cię prosić
o pomoc. Idę do biblioteki, poczytać o magii i sama wiesz.. Nie mam możliwości wyciągnięcia
żadnej książki.
—
Nie ma problemu.
Obie ruszyły w
wyznaczonym kierunku. Po kilku minutach znalazły się na miejscu.
—
Więc o czym chcesz poczytać? Mam ci coś wybrać?
—
Nie myślałam o niczym konkretnym. Możesz mi pomóc w wyborze.
Ena
wyjęła rękę przed siebie, a podopieczna obserwowała, jak jedna z
książek na regale poleciała do wystawionej dłoni. Opadła z
lekkością, po czym została przekazana Lejrze.
—
Chcesz coś jeszcze? Osobiście uważam, że na razie tyle wystarczy.
Poczytaj sobie do obiadu. Jeśli będziesz chciała więcej, wiesz,
gdzie mnie szukać.
—
Dziękuję. Na razie tyle wystarczy — odparła.
Kobieta uśmiechnęła
się, po czym wyszła z pomieszczenia. Lejra usiadła na krześle,
które było obok stolika, rozłożyła księgę i zaczęła czytać.
Kartkowała książkę od najprostszych zaklęć do tych bardziej
zaawansowanych. Dzięki swojej dobrej pamięci nie potrzebowała zbyt
wiele czasu, aby zapamiętać większości z nich i sposobu
wykonania. Niektóre jej zdaniem były dość ekstrawaganckie.
Pomyślała o przyszłości i możliwości doznania rzucenia zaklęć.
Czuła się podekscytowana na samą myśl, o przekroczeniu granicy z
pozoru niemożliwej dla zwykłego człowieka. Czytając, spoglądała
na duży zegar, będący na jednej ze ścian. Kontrolowała swój
czas, a gdy wskazówki zegara, były bliskie wskazania pory
obiadowej, zamknęła książkę i wyszła. W drodze do jadalni
wstąpiła do Eny oznajmić, że może schować książkę na
miejsce.
—
,,W tej księdze są zapisane same bojowe zaklęcia, przydałoby się
po obiedzie poczytać trochę o technikach obronnych. Będą mi
bardziej potrzebne'' — myślała, idąc na obiad.
Po skończonym
posiłku poszła do pokoju nieco odpocząć. Zaczęła dalej rysować
to, co rano zaczęła. Gdy dokończyła swoje dzieło, poszła
poprosić ponownie Enę o pomoc, jednak nie zastała ją w pokoju.
Rozczarowana poszła do biblioteki z nadzieją, że książki
traktującej o historii zwierząt w herbach rodzin, nie będą objęte
magią. Krzątała się po całym pomieszczeniu, poszukując
sensownych lektur. Natrafiła na historię rodziny lwa.
Zaintrygowana, pociągnęła za nią i na jej szczęście, nie była
objęta magią. Wzięła ją i podeszła do stolika. Usiadła
wygodnie i zaczęła czytać.
Dawno
temu żyło wiele plemion, choć jedno z nich było dość wyjątkowe.
Od zarania dziejów osoby należące do niego, były szczególnie
uzdolnione. Plemię składało się z poddanych, którzy[...]
Niezadowolona z
nadmiaru opisów samej wioski, przekartkowała parę stron.
Z
czasem na ziemi zaczęła panować monarchia oraz poddane
jej
rodziny
szlacheckie. Dzięki niesamowitemu męstwu władca postanowił nadać
tytuł szlachecki sto trzydziestemu trzeciemu przywódcy plemienia i
sam ustanowił ich herb, a był nim dumny i groźny lew. Przewodziła
nimi kobieta, która dorównywała umiejętnościami bojowymi
niejednemu mężczyźnie. Była nie tylko silna, ale również
sprawiedliwa i wyrozumiała.
Zdziwiła się, że
wbrew ludzkiej historii, wiele wieków temu wodzem plemienia była
przedstawicielka płci pięknej. Zastanawiała się, czy magowie od
zawsze byli tak tolerancyjni.
Jej
zamiłowaniem było obcowanie z czymś nieznanym. Przekazała swoją
wiedzę wszystkim w rodzinie lwa. Miała oczy koloru [...]
Szukając
sensacyjnych informacji, przejrzała pobieżnie dalszą część
opisów, która niewiele wnosiła w samą historię. Skupiła się na
końcowych zdaniach cieniutkiej książki.
Wkrótce
członkowie rodziny tworzyli swoje własne zaklęcia. Niektóre z
nich okazały się niepokojąco niebezpieczne. Ci, którzy mimo
wszystko kontynuowali ich rozwój, przyczynili się do powstania
nazywanej dziś czarnej magii. Przywódczyni nie aprobowała
rozwijania tej gałęzi magii, przez co coraz większa ilość magów
zaczynała mieć dość wprowadzonych ograniczeń. Wraz z mijającym
czasem kobieta stawała się coraz silniejsza, dlatego dzięki
zjednoczonej sile kilku magów, została obalona. Do dziś nie
odkryto, jak do tego doszło, oprócz biografii spisanej przez
najbliższe jej osoby, nic po niej nie zostało. Miejsce jej szczątków
nie zostało odkryte.
— ,,To tyle?
Myślałam, że coś więcej na ten temat się rozpiszą. Jak widać,
magowie nie przykładają dużej wagi do ich własnej historii'' —
pomyślała.
Zrezygnowana
odeszła od stolika, zasunęła krzesło i odniosła książkę na
miejsce. Podeszła do następnego regału i patrzyła na tytuły.
—
Z książek wiele się nie dowiesz, przynajmniej tych w posiadłości.
To miejsce jest skupione bardziej na nowinkach w magii. Radziłbym ci
pójść do specjalistycznej biblioteki. Z twoim obecnym stanowiskiem
wpuszczą cię do większości z nich.
Nastolatka
usłyszała głos za sobą. Poczuła strach, który towarzyszył jej
pierwszego dnia, ale tym razem chciała stawić czoła zagrożeniu.
Zebrała się w sobie i spojrzała na mówcę.
—
Myślę, że więcej tu książek o szachach niż o magii. — Starała się opanować strach.
—
Oho, chyba przyzwyczajasz się do otoczenia. Jesteś mniej spięta
niż ostatnio. — Bawiła go ta konwersacja. — Słyszałem, że Sagon
zgodził się, abyś mogła prosperować bronią, którą kupiła
Ena. Ta kobieta jest zdecydowanie dla ciebie za miła. — Zrobił
pauzę w swojej wypowiedzi. — Być może to dlatego, że ze
wszystkich osób w domu, potrafi cię zrozumieć najlepiej.
—
Co masz na myśli?
—
Nic takiego, tylko głośno myślę. — Zachichotał nieprzyjemnie. —
Muszę przyznać, że twoja taktyka podczas gry z Sagonem była
całkiem odświeżająca. — Zaintonował ostatnie słowo. — Twoja
odmienność coraz bardziej mnie intryguje.
—
Skąd o tym wiesz? Nie było cię przy tym.
—
Twój dziadek opowiedział mi o niej.
Lejra czuła się
coraz gorzej. Wtedy po raz pierwszy pomyślała, że wolała być w
towarzystwie Kepisy niż pionka, który swoją ekspresją pyska,
przyprawiał ją o dreszcze. Poczuła się jak ofiara, czekająca na
własny koniec. Podrapała się po ręce i momentalnie wrócił jej
zdrowy rozsądek.
—
Haha, znów zamilkłaś i ten sposób, w jaki na mnie patrzysz.
Sądzisz, że zrobię ci krzywdę? Kto wie... Może tak, a może nie.
— Zaśmiał się.
Nastolatka miała
wątpliwości co do słuszności swojego planu, ale postanowiła
wdrożyć go w życie.
—
Właściwie — zaczęła. — Jest parę rzeczy, o które chciałabym
się ciebie zapytać. Może usiądziemy? Trochę może to zająć. — Maskowała swój stres.
—
Hmm, co ciekawego możesz mi powiedzieć? — zapytał sam siebie,
drażniąc dziewczynę. — Niech ci będzie. — Zainteresował się
propozycją.
Po
ocenieniu odległości między nimi a stolikiem odetchnęła z ulgą.
Skoczek odwrócił się w stronę stolika, jednocześnie przesuwając
się tym kierunku. Słysząc pstryknięcie, figura szachowa spojrzała
na Lejrę, która zapinała guzik przy rękawie. Tymczasem
zestresowana dziewczyna, pod pretekstem zapinania guzika, starała
się odpiąć obrożę. Ręce jej się trzęsły, ale w końcu
dokonała tego. Chciała rzucić się z nią na pionka, ale zanim to
nastąpiło, odwrócił się do niej.
—
Co tam knujesz? Mnie tak łatwo nie przechytrzysz, w końcu jestem...
Zorientował się,
że rzucona obroża, leciała w jego kierunku. Nie zdążył się
uchylić przed nią. Wraz ze zmniejszaniem dystansu między nimi,
przedmiot się powiększał. Ostatecznie zacisnął się na jego
szyi. Po mimice pionka widać było, że niezmiernie się zezłościł.
Nie czekając na reakcję zwrotną, Lejra zaczęła uciekać.
—
Co ty mi założyłaś?! — wydarł się.
Rozpędzona
nastolatka, nie wyrobiła na trzecim zakręcie. Upadła na podłogę,
a za sobą słyszała, jak skoczek mówił słowa, w nieznanym jej
języku. Domyśliła się, że mogły być to słowa zaklęcia. Nie
patrząc na napastnika, skuliła się, zakrywając jednocześnie
oczy. W tej pozycji czekała na to, co miało nastąpić.
—
Co?! — Wściekły spojrzał w odbiciu szyby na swoją szyję i
dostrzegł dzwoneczek. — Założyłaś mi obrożę lojalności?! Skąd
to masz?! Przecież ... — kontynuował swoje zarzuty.
Lejra wstała na
trzęsących się jak galareta nogach. Nie rozumiała, dlaczego nic
się nie wydarzyło, jednak niemoc pionka, była dla niej dobrą
oznaką. Wyrównywała swój oddech i lekko drżącym głosem,
przemówiła.
—
To dla mojego bezpieczeństwa. Skoro mieszkam w tym zamku, muszę
czuć się tutaj bezpiecznie. — Z każdym wypowiedzianym słowem, jej
strach malał i przeradzał się w odwagę. — Nie jest to możliwe,
jeśli pojawiasz się znienacka za mną! Może nie dysponuję magią,
ale nie oznacza to, że jestem gorsza.
Skoczek przysunął
się do dziewczyny, a ona dzielnie stała i nie ruszyła się z
miejsca.
—
Nie sądziłem, że możesz wykazać się taką odwagą — powiedział
zaintrygowany. — Nie masz pojęcia, czym jestem, a mimo to
zaryzykowałaś? Sagon ma rację. Masz potencjał w sobie, którego
nie widzisz bądź nie chcesz widzieć. — Ustał niecały centymetr
od niej. — Z przyjemnością przyjrzę się twoim poczynaniom.
Zadecyduję, czy znajdę twoją chwilę nieuwagi i zemszczę się za
obrożę. Nawet jeśli nie mogę nic ci zrobić, nie oznacza to, że
nie znajdę sposobu na obejście tej zasady. Musisz się postarać,
jeśli nie chcesz stracić życia i zyskać we mnie sprzymierzeńca.
Dziewczyna nie
wiedziała, jak zareagować. Serce waliło jej jak szalone. Mrugnęła
oczami, a skoczka już nie było. Nie zorientowała się, kiedy
dzwoneczek przestał dzwonić, a śmiech zanikł. Emocje zaczęły z
niej schodzić i doszło do niej, co zrobiła. Chodziła wśród
regałów, poszukując książek, ale jej myśli krążyły wciąż
wokół wcześniejszej sytuacji. Zastanawiała się, kim był skoczek
i jakie relacje łączyły go z dziadkiem, jeśli nazywał go po
imieniu.
—
Jeszcze tu jesteś? — odezwała się Ena. — Sądziłam, że będziesz
chciała odpocząć po południu. — Dziewczyna straciła rachubę
czasu. — Chodź, kolacja zaraz będzie gotowa. — Przyjrzała się
podopiecznej. — Czemu masz tak niechlujnie odpiętą cześć rękawa?
Musisz pamiętać o dobrym ubiorze. — Pokręciła głową. — Nie jest
ci przypadkiem za ciepło w tym? Na dworze jest naprawdę gorąco, a
ty chodzisz ciągle w długim rękawie.
—
Masz rację, powinnam przerzucić się w końcu na krótki rękawek — odpowiedziała.
— No już, już. Szybko, żeby nie wystygło. — Ponaglała. — Czemu
jesteś smutna? — Przyjrzała się dzikiemu wzrokowi podopiecznej. — Coś się stało?
—
Nie, wydaje ci się. — Bez zbędnych słów poszła do jadalni.
Reszta wieczoru
minęła spokojnie. Zatopiona w rozmyślaniach Lejra,
dorysowała w pokoju detale do swojego rysunku. Przedstawiał on
posiadłość, w której się znajdywała. Zawiesiła go na ścianie.
Spojrzała na listę rzeczy, które chciała narysować. Chcąc
przyzwyczaić się do tego miejsca, aż do snu szkicowała strażników
przed pokojem.
Nw czy już o tym mówiłam,ale podoba mi się ta zmiana fontu przy cytatach ^^
OdpowiedzUsuńNajbardziej emocjonującą częścią rozdziału oczywiście była akcja z założeniem obroży - wyobrażam sobie jaki to musiał być dla niej stres (ale i zastrzyk adrenaliny :P)!
Dzięki :D Chciałam, żeby jakoś się odróżniały od reszty tekstu.
UsuńMyślę, że ten zastrzyk adrenaliny, mógłby przyczynić się nawet do zawału. :P Osobiście nie sądzę, abym na jej miejscu tak bardzo zaryzykowała. Stres by mnie totalnie zjadł. xd