Nastał kolejny
dzień. Lejra zapomniała nastawić budzika, więc dopiero duchota w
pokoju ją obudziła. Przekręciła się na bok i spojrzała na
zegarek, który wskazywał godzinę popołudniową. Wstała i czym
prędzej otworzyła okno. Świeże powietrze, które napływało z
dworu, lekko unosiło jej kosmki włosów. Ustała w przejściu i
napawała się zarówno chłodem, jak i padającymi na jej twarz
promieniami słonecznymi. Zamknęła oczy i stała w bezruchu.
Niecierpliwe pukanie do jej drzwi ocuciło ją. Podeszła do nich i
pociągnęła za klamkę.
—
A ty jeszcze w piżamie?! Myślałam, że lepiej spożytkowałaś ten
czas. No nic... Zaraz będzie obiad, ubieraj się, bo ci wystygnie. —
Ena wyglądała na załamaną tym, co zastała.
Dziewczyna nic nie
odpowiedziała, jedynie potaknęła głową. Gdy wróciła do pokoju,
czym prędzej doprowadziła się do porządku. Spojrzała na swoje
odbicie w lustrze i poprawiła zieloną wstążkę, która zdobiła
jej szyję. Wychodząc z pokoju, zobaczyła czekającą na nią
opiekunkę.
—
Jeszcze jedno... Dzisiaj po obiedzie pójdziemy do ogrodu. Pan Sagon
chce, abyś zobaczyła to piękne miejsce, a zarazem czegoś się
nauczyła.
Skinęła tylko
głową i ruszyła w stronę jadalni. Zachodząc na miejsce,
widziała, że wszystko było już przygotowane. Przeżuwając
kolejne kęsy, spoglądała co chwilę na zegar, który wydawał się
stać w miejscu. Zastanawiała się, jak mogło wyglądać miejsce,
do którego miała być zabrana. Nie znając zbyt wiele gatunków
roślin, wymyślała własne i tworzyła koncepcje w głowie. Po
wypiciu ostatniego łyku herbaty, czym prędzej wyszła z
pomieszczenia i podbiegła w stronę pokoju Eny. Gdy chwilę
odsapnęła i wyrównała oddech, zapukała. Drzwi otworzyła
uśmiechająca się kobieta.
Przez całą ich
wędrówkę, służka starała się zagadywać dziewczynę, która
nie wykazywała dużej chęci na rozmowę,. W zamian za to
obdarowywała ją nieufnym spojrzeniem. W połowie drogi w labiryncie
krzewów skręciły w dotąd nieznaną Lejrze odnogę. Wraz z
kolejnymi stawianymi krokami, emocje w niej narastały i nie mogła
się doczekać, gdy dotrą na miejsce. Im bliżej upragnionego celu,
tym bardziej na ich zmysł węchu oddziaływały różnorodne zapachy
kwiatów.
Tak
silna woń jedynie wzmożona ciekawość przyszłej głowy rodziny.
Wychodząc z labiryntu, zobaczyła ogromny ogród. Podążając nadal
za Eną, rozglądała się dookoła. W jej oczach odbijały się
mieniące w słońcu różnokolorowe kwiaty, z których większość
pierwszy raz miała okazję podziwiać. Były odpowiednio
pielęgnowane, przez co znakomicie się prezentowały. Każda część
tej ogromnej powierzchni posiadała kilka rodzajów kwiatów, które
pod względem wielkości i kolorystyki doskonale komponowały się ze
sobą, a co więcej tworzyły w całości integralną część wzoru.
Przechadzając się w ciszy, zobaczyła w oddali dużą, drewnianą
altankę, która była ich celem wędrówki. Dziewczyna usiadła na
jednym z krzeseł.
—
Poczekaj tutaj, zaraz zawołam naszych ogrodników. — Widząc lekko
skwaszoną minę podopiecznej, kontynuowała. — W końcu kto lepiej
opowie ci o tym miejscu, niż osoby dbające o jego wygląd?
—
W porządku poczekam tu na nich — powiedziała na odchodne kobiety.
Dziewczyna
zastanawiała się, ilu ludzi pojawi się przed nią. Rozejrzała się
dookoła, ale nie znając na pracach ogrodowych, nie była w stanie
oszacować, ilu pracowników mogło się znajdować w tym miejscu.
Miała nadzieję, że w tym razem spotka kogoś przyjemniejszego niż
Kepisa. Siedziała i wypatrywała nowych osób. Po jakimś czasie
znudzona oparła się rękoma o stół.
—
Witamy naszą, nową dziedziczkę. Cieszymy się, że zagościła
Pani w ogrodzie.
Usłyszała
znienacka głos za sobą i się wystraszyła. Odwróciła się, a jej
oczom ukazało się dwóch mężczyzn około trzydziestki. Mieli
krótkie, blond włosy, które opadały na twarz, zakrywając jedno z
oczu. Gdyby nie fakt, że każdy z nich miał zakryte inne, nie w
sposób byłoby ich rozróżnić. Spoglądali na nią swoimi
przenikliwymi oczami koloru morskiego. Ubrani byli schludnie, jedynie
zakasane do łokci koszule i gumowe rękawiczki, psuły całokształt
ich wyglądu.
—
Nie lubię, gdy ktoś tytułuje mnie per pani. Proszę, abyście
mówili mi po imieniu. Nazywam się Lejra.
—
Jak sobie życzysz — odezwał się jeden z nich i ukłonił nisko.
—
Jeśli tak wolisz, twój wybór. Mi to nawet pasuje. — Drugi blondyn
zaśmiał się pod nosem.
W
jednej chwili marzenie o normalnych służących rozprysło się na
drobne kawałeczki. Lejra nie czuła się komfortowo w ich
towarzystwie. Nie umknęło jej uwadze niestosowne zachowanie jednego
z nich, podczas gdy zachowanie milszego, było w jej odczuciu
wymuszone. Pomimo przyzwoitego gestu, potrafiła wyczytać z jego
twarzy drwinę.
—
Skoro mamy mówić tobie po imieniu, w takim razie nas też tak
nazywaj — odezwał się mniej sympatyczny blondyn.
Widząc ich
wcześniejsze zachowanie, zdziwiło ją to.
—
Moje imię to Ezo, a brat nazywa się Azo — powiedział drugi,
milszy mężczyzna z grzywką na lewe oko.
—
Miło mi was poznać. Mam być pod waszą opieką, ale co właściwie
mam robić?
—
Pan domu uwielbia ten ogród i to on decyduje o wszelkich zmianach. — Dziewczyna nie zrozumiała, co miał na myśli. — Musisz nauczyć się
najbardziej wyszukanych kwiecistych wzorów w ogrodzie, symboliki
kwiatów i sposobu ich pielęgnacji.
— Aż tyle?
—
Owszem, ale wszystko w swoim czasie.
Jeden z ogrodników
wyszedł z altanki, natomiast drugi zdjął rękawiczkę i podał
rękę, aby pomóc wstać. Nastolatka nie skorzystała z oferty,
jedynie bacznie mu się przyglądała. Gdy w trójkę oddalili się
od altanki, mężczyźni oprowadzili ją po ogrodzie. Przechadzając
się pomiędzy grządkami, opowiadali o sposobach zagospodarowania w
elegancki sposób możliwie największego obszaru, dobieraniu
kolorystyki kwiatów czy odpowiedniego nasłonecznienia. Wbrew
oczekiwaniom zapamiętanie tak dużej ilości nowych informacji, nie
przysporzyło dziewczynie kłopotów. Gdy te lekcje miała za sobą,
przyszedł czas na symbolikę kwiatów. Zatrzymali się przy
dorodnych różach. Jeden z ogrodników delikatnie gładził je,
jakby chciał je doprowadzić do perfekcji.
—
Z tym nie będzie większego problemu, może przejdziemy do kolejnego
przykładu?
—
Musisz jeszcze wiele się nauczyć. — Zaśmiał się Azo.
Lejra spojrzała na
niego pytającym wzrokiem.
—
Moja droga, wasza symbolika różni się od tej, którą używają
magowie.
—
To nie ma jednej, uniwersalnej symboliki? — zapytała zdziwiona.
—
Magowie od dawna żyją wśród ludzi, przed którymi rzecz jasna
muszą się ukrywać. W czasach gdy jedyną formą komunikacji były
listy, nie mogli bezpośrednio pisać o sprawach niepojętych przez
ludzki umysł. Wymyślili parę sposobów na kamuflaż, w tym również
nową symbolikę kwiatów, która okazała się najlepszym
rozwiązaniem. Z początku były to drobne różnice, ale z czasem
większość roślin straciła oryginalne znaczenie. Dla przykładu
wbrew twoim domniemaniom róża oznacza nienawiść.
—
Jakie to głupie. We wszystkich filmach pokazują to w innym świetle,
nawet w książkach!
—
Widzę, że trafiła się nam osoba, która silnie wierzy we własne
przekonania. — Chrząknął. — Uważam, że nie jest to pozbawione
sensu. Jesteś przyzwyczajona do takiej symboliki, więc to
zrozumiałe, że czujesz się zagubiona.
—
,,Gadanego to on ma, ale sądząc po jego minie, chciałby jeszcze
dodać na koniec: Czujesz się zagubiona ty miernoto? Zaczynają mnie
oboje wkurzać'' — pomyślała.
Azo
i Ezo dali długi wykład o symbolice, z czego dziewczyna zapamiętała
większość. Dzień w ogrodzie powoli dobiegał końca. Nadeszła
pora podwieczorku, który otrzymała od służby na altanie. Po
uprzednim umyciu rąk Lejra nie mogła oprzeć się smakołykom i
skosztowała wszystkiego po trochu. Lekko ociężała po posiłku,
rozpoczęła ostatnią część jej szkolenia, jaką była
pielęgnacja kwiatów. Oprócz słuchania teorii miała za zadanie
przesadzanie, podlewanie i podcinanie wskazanych kwiatów, co
sprawiło jej dużo zabawy. Pod koniec jej zajęć zadała nurtujące
ją pytanie.
—
Skąd u was takie zamiłowanie do kwiatów?
—
Nie nazwałbym tego zamiłowaniem. Ze wszystkich robót domowych,
które mistrz Sagon nam zaproponował, ta wydawała się najprostsza
i najmniej męcząca — odpowiedział od niechcenia Azo.
—
,,To już druga osoba, która nazwała dziadka mistrzem. Nie
rozumiem... Skąd ta dysproporcja w tytułowaniu go? Ponadto ten
stary pryk nie zatrudnił żadnych doświadczonych ogrodników, tylko
amatorów!'' — pomyślała.
—
Co tam snujesz w głowie? Wyglądasz na bardzo skupioną — powiedział
z ironią jak dotąd miły Ezo.
—
Kto wie, o czym mogę teraz myśleć. Każdy ma wolność myślenia. — W głębi siebie była wkurzona, ale na zewnątrz udawała obojętną.
—
Cóż, zgadzam się z tobą. — Uśmiechnął się fałszywie Ezo.
—
Skoro jesteśmy już przy kwiatach, które najbardziej z nich
wszystkich lubicie? — Zmieniła temat.
—
Jest wiele ładnych kwiatów na tym świecie, ale kilka przykuło
naszą uwagę. Oboje lubimy cynie, żonkile i dalie, ale naszą
największą uwagę przykuła... — Obciął nożycami rosnącego
kwiatka. — Myślę, że ten kwiat. Proszę, to dla ciebie. — Ezo
uśmiechnął się i podał dziewczynie obciętą roślinę.
—
Trochę późno się zrobiło. Kto by pomyślał, że tak szybko się
ściemni, a może to mi szybko zleciał czas? No nic, my będziemy
się zbierać. Idziesz z nami? — zapytał Azo.
—
Nie, jeszcze trochę popracuję w ogrodzie — odpowiedziała z
uśmiechem, choć ręce jej lekko dygotały ze strachu.
—
Tylko nie przemęczaj się za bardzo. Do zobaczenia. — Ukłonił się
nisko.
Wraz z bratem z
czasem zniknęli z pola widzenia, a Lejra poszła w stronę altanki.
Usiadła na ławce i rzuciła na stół otrzymany wcześniej kwiat.
Pomyślała nad odpowiedzią blondyna na zadane pytanie. W myślach
raz jeszcze wymieniła wszystkie kwiaty i ich symbolikę. Żonkil
strach, dalia śmierć, cynia ból, a na sam koniec spojrzała na
nieszczęsną różę, którą została obdarowana. Czując
bezpodstawną, a jednocześnie jednoznacznie skierowaną wobec niej
nienawiść, zaczęła się ich obawiać. Wiedziała, że ich dalsze
spotkania będą oznaczać kolejną dawkę kłopotów. Z nerwów
przegryzła lekko wargę.
Usłyszała ogromny
huk za sobą. Serce podeszło jej do gardła i z przerażeniem w
oczach odwróciła się za siebie. Ukazała jej się nowa figura
szachowa, jaką był goniec. Nie rozumiejąc, skąd się pojawił,
nie odrywała od niego wzroku. Czarny pionek przemieścił się i
znalazł obok dziewczyny, która zaczęła lekko się pocić ze
stresu. Naskoczył na ławkę i stał w bezruchu.
—
Nie mam pojęcia, czego ode mnie oczekujesz — zaczęła, lekko
jąkając się. — Nie wiem również, czy rozumiesz, co mówię do
ciebie. — Wstała i powoli się oddalała. — Jakby to określić,
chyba czas już na mnie. — Widząc, że figura została na miejscu,
wykorzystała okazję i uciekła.
Zarówno stres, jak
i półmrok nie pomagały jej w odnalezieniu prawidłowej drogi
powrotnej. Przedzierając się przez labirynt krzewów, odwracała
się co chwilę za siebie, upewniając się, że figura nie podąża
za nią. Wychodząc naprzeciwko rezydencji, oślepiło ją na chwilę
światło bijące z wewnątrz. Odetchnęła z ulgą i weszła do
środka. Ze spokojem na twarzy, minęła pionki przed frontowymi
drzwiami i udała się w stronę swojego pokoju. Wyciszając swoje
emocje, złapała się poręczy i weszła na schody. Przeszła połowę
z nich, a światło w całym zamku zgasło. Strach ponownie przybrał
na mocy. Nie widziała zbyt wiele, jednak starała się przez nie
przejść. Z trzęsącymi się nogami weszła po schodach. Wodziła
rękoma po ścianie i starała się dojść do upragnionego celu.
—
Wychodź, gdziekolwiek jesteś! — Zareagowała gwałtownie, gdy
usłyszała dźwięk dzwoneczka.
—
Nie zamierzam się przed tobą kryć. Po prostu to ty mnie nie
widzisz. Stoję cały czas naprzeciwko ciebie. — Zachichotał.
Lekko się
wzdrygała i niepewnie cofnęła o parę kroków. Zastanawiała się,
czy pionek chciał dokonać na niej osądu. Zdając sobie sprawę, w
jakiej sytuacji się znalazła, jej oddech stał się nierówny, a
oczy świdrowały w każdą stronę, poszukując odrobiny światła.
—
Nie masz powodów do obaw. Nie jestem tu z powodów osobistych. To w
związku z awarią prądu — wymówił prześmiewczo ostatnie słowo. — Sagon wysłał mnie, abym odprowadził cię do twojego pokoju, więc
wypełniam tylko jego rozkaz. Podążaj za dźwiękiem mojego
dzwoneczka.
Lejra nic nie
odpowiedziała. Nie mając żadnego lepszego rozwiązania,
wsłuchiwała się w dźwięk, któremu towarzyszyły inne odgłosy.
Zamiast charakterystycznego szurania, do jej uszu dochodził
rytmiczny stukot o posadzkę wraz z równie rytmicznym szmerem, który
dobiegał z okolic sufitu. Poza tajemniczymi odgłosami zastanawiała
się, w jaki sposób skoczek widział w ciemności. Serce biło jej
niezmiernie szybko, a nogi wydawały się z waty. Pomimo złego
samopoczucia starała się nie panikować. Przez całą drogę szli w
milczeniu.
—
Jesteśmy na miejscu. Masz tu świecznik oraz zapałki. To powinno
wystarczyć. — Usłyszała, jak oba te przedmioty zostały położone
na ziemi.
—
,,Czemu dopiero teraz mi to daje?'' — pomyślała.
Pomimo strachu
chciała wiedzieć, co odpowiadało za podejrzane dla niej dźwięki.
Zapaliła kilka świeczek. Chwyciła źródło światła, spojrzała
przed siebie i się zdziwiła.
—
A ty co? Ducha zobaczyłaś? Co taka zdziwiona jesteś? — Zachichotała figura skoczka.
Nastolatce nie
mieściło się w głowie, jak to było możliwe. Nic z tego nie
rozumiała i zachodziła w głowę, co się stało.
—
Cóż moja misja została zakończona. W środku czeka na ciebie mała
przekąska. — Zaczął przesuwać się w prawą stronę.
Lejra wodziła
wzrokiem i gdy dźwięk dzwoneczka ucichł, odezwała się do pionków
przed swoimi drzwiami:
—
Lepiej, żebyście mnie pilnowali i nie dopuścili nikogo do mojego
pokoju.
Spanikowana
otworzyła drzwi i momentalnie znalazła się w środku
pomieszczenia. Położyła świecznik na stole i starała dojść do
siebie. Zastanawiała się nad tym, czym właściwie była figura
szachowa, która wywoływała u niej najmocniejsze emocje. Na myśl
przyszła jej sytuacja z biblioteki, ale nie potrafiła połączyć
faktów. Zniesmaczyła się, gdy doszło do niej, że rozwikłanie
wszystkiego zajmie jej więcej czasu, niż przewidywała. Przez długi
czas nie mogła się opanować, ale gdy to nastało, zjadła
przygotowaną zakąskę. Pokrzątała się po pokoju, umyła i po
wielu trudach zasnęła.
Lubię kiedy w historiach pojawiają się bliźnięta,ale ta dwójka nie zwiastuje nic dobrego dla naszej bohaterki! Podoba mi się jak napisałaś tą scenę z różą (odważny ruch z ich strony swoją drogą, jestem ciekawa i obawiam się jakie jeszcze "miłe" podarki przygotowali dla Lejry).
OdpowiedzUsuńNo niestety w tym wypadku nie zachowują się zbyt przyjemnie (ale kto wie, może się to zmieni, a może nie :P ). A dziękuję za pochwałę. :)
Usuń