Od
samego rana zdeterminowana Lejra dumała nad swoją nową bronią. Co
chwilę dotykała i sprawdzała, ile mocy doszło na wskaźniku. Na
jej twarzy gościł grymas, ilekroć widziała, że stan niewiele się
zmieniał. Z czasem zaczęło się jej kręcić w głowie. Głód
nasilał się, co dodatkowo przyczyniło się do odłożenia
przedmiotu i pójścia na śniadanie.
—Witajcie pionki —
zaczęła rozmowę, choć sama nie wierzyła w to, co robiła. —
Wiecie, gdzie jest kuchnia? Chciałabym sobie zrobić coś do
jedzenia. Wiem, że zawsze dostaje śniadanie pod drzwi, ale dzisiaj
jak widzicie szybciej wstałam, więc nie wiem, gdzie iść.
Ku
jej zdziwieniu jeden z pionków obrócił się w jej stronę i ręką
wskazał kierunek.
—
Mam iść do końca korytarza, ale co potem? — kontynuowała tę
niecodzienną komunikację.
Strażnik odwrócił
się i zaczął powoli przesuwać w stronę, którą wskazał
dziewczynie. Widząc jej zmieszanie, pokazał ręką na samego siebie
i korytarz. Chwilę później
dołączyła do niego, idąc ramie w ramie. Przyglądała mu się z
uwagą, aby nie przeoczyć jego wskazówek. Zaprowadził ją do
jadalni i otworzył drzwi. Popchnął lekko do środka i pokazał
znaczącym gestem, że miała zostać. Lejra posłuchała go.
Odsunęła krzesło i spoglądała na otwarte przejście. Po
dziesięciu minutach u progu drzwi stanęło dwoje ludzi. Pchali
wózki, wyłożone po brzegi jedzeniem. Nastolatka ponownie zwróciła
uwagę na ich nienaturalne ruchy. Zważając na to, że ani razu się
do niej nie odezwali, rozważała ich istnienie, jako humanoidalne
marionetki. Nalała sobie herbaty i uważnie odprowadzała marionetki
wzrokiem, dopóki nie zamknęły drzwi. Tamtego poranka nie
wiedziała, co konkretnie zjeść. Po chwili namysłu zrobiła sobie
kanapki z dżemem. Jadła w ciszy, zadumana w swoich myślach.
Kończąc posiłek, jej spokój został zakłócony.
—
Wybacz, że tak nagle. — Ena wparowała z hukiem do jadalni. —
Dobrze, że już kończysz. Mam dla ciebie dobrą wiadomość.
—
Czemu jesteś taka podekscytowana? — Z początku wystraszyła się
tak nagłego wejścia kobiety.
—
Pan Sagon pozwolił ci wrócić do domu.
—
Naprawdę?! — Poczuła, jak radość powoli ją wypełniała.
—
Co prawda nie w takim stopniu, jak myślisz. Nie wracasz tam na
stałe. — Te słowa ostudziły entuzjazm Lejry. — Pozwolił ci pójść
po twoje cenne pamiątki i rzeczy, dzięki którym nie będziesz tak
bardzo się tu nudzić w wolnych chwilach.
—
Ach, rozumiem... — Ze smutkiem w oczach, uśmiechnęła się. —
Najważniejsze, że znów będę mogła ujrzeć dom i rodziców.
—
Jest jeszcze jedna kwestia.
Twój dziadek chce przy okazji sprawdzić twoją wytrzymałość,
więc na czas wizyty musisz wziąć swoją broń. Będziesz oceniana
pod tym kątem. Można rzec, że w pewnym stopniu chce przyspieszyć
proces napełniania twojej broni. Ponadto jako następczyni musisz
budować dobrą pozycję i opinię wśród krewnych. Myślę, że tak
czy inaczej, musisz wziąć broń, aby pokazać poważne traktowanie
swoich obowiązków. Udowodnisz tym swoją dojrzałość i wielką
chęć uczenia się w przyszłości magii.
Lejra pomyślała o
dużym obciążeniu, jakie ją czekało, ale zamysł o powrocie do
domu, zmobilizował ją do działania.
—
Czemu masz taką zniesmaczoną minę? — Odeszła od stołu.
—
Nie będę mogła z tobą jechać. Opiekuję się tobą, więc pan
Sagon stwierdził, że mogłabym sfałszować wyniki na twoją
korzyść. Twoją towarzyszką ma być Kepisa, jako obiektywna osoba.
—
Kto to? — Zastanawiała się, kim może być nieznajoma.
—
Poznałaś już ją. Sądziłam, że przedstawiłyście się sobie
nawzajem. To kobieta, z którą byłyśmy w odwiedzinach u jednej z
rodzin.
—
To ona?!
—
Tak. — Czuła się zakłopotana. — Pamiętaj, żeby ubrać specjalnie
dla ciebie przygotowane rękawiczki oraz pelerynę, które masz w
pokoju. — Obie szły w stronę pokoju nastolatki.
—
Domyślam się, po co mi rękawiczki, ale peleryna? Zabrzmiało to
trochę niczym superman. — Zaśmiała się.
—
Mogłoby się tak wydawać, ale jest ważna w przypadku dziedziców.
Ostatnio, gdy byliśmy w odwiedzinach, twoja nie była jeszcze
gotowa, ale jest częścią tradycji magów. Każdy rozpoznaje głowy
rodziny, ale przyszłych następców już niekoniecznie. Często są
to osoby z przypadku, tak jak ty, dlatego muszą nosić peleryny z
herbem rodziny. Czym więcej będziesz się w tym pokazywać
publicznie, tym większe prawdopodobieństwo, że magowie zapamiętają
cię i będą liczyć się z tobą, jeśli zrobisz dobre wrażenie.
—
Interesujące... — Zmarszczyła delikatnie czoło. — W takim razie,
jaki herb ma nasza rodzina?
—
Na herbach widnieją zwierzęta. Twoja rodzina ma orła, który
symbolizuje potęgę, wielkość, ale również gwałtowność. Z
opowiadań wiem, że od pokoleń wasza rodzina była silna, ale
szybko popadała w złość, więc symbolika nie jest bez znaczenia.
Zaraz dokończymy rozmowę — powiedziała, stojąc przed pokojem
dziewczyny.
Lejra weszła do
środka. W pierwszej kolejności spojrzała na stół, na którym
znajdowały się dwa przedmioty. Ubrała eleganckie rękawiczki i
rzuciła wzrokiem na pelerynę. Była ciemnoniebieska, a na samym jej
środku widniał złoty, malowany orzeł. Ubrała ją na siebie i
chwyciła swoją broń. Czując się nieco pewniej, wyszła z pokoju.
—
To całkiem interesujące, aby dawać rodzinom symbole zwierząt. W
takim razie lew musi być królem wszystkich rodzin. Jaka jest osoba
dzierżąca ten znak?
—
Obecnie nikt go nie posiada. Wszystkie rodziny wywodzą się od
jednej, dużej rodziny lwa, ale z czasem zaczęła się rozpadać. — Zrobiła chwilę przerwy. — Właściwie to chciwość doprowadziła
do rozpadu, dlatego na przestrzeni wieków ukształtowały się te,
które obecnie istnieją. Szczerze sama tego nie pojmuję, dlaczego
chcieli się jej pozbyć. Osoba, która sprawowała pieczę nad
pozostałymi rodzinami, w książkach przedstawiana była w samych
superlatywach, poświęciła całe swoje życie na budowaniu zgody i
harmonii. — Nie rozumiejąc tego postępowania, wydawała się
zainteresowana tym tematem. — Obecnie panuje powszechne prawo, dzięki
któremu każdy może mieć lwa w herbie, więc stracił swoje
pierwotne znaczenie. Jak łatwo można się domyślić, mało kto go
dziś reprezentuje.
— Magowie są dziwni. Dlaczego tak bardzo pragnęli buntu, skoro teraz
nie zależy im na swojej wywalczonej nagrodzie? — Nie uzyskała
odpowiedzi. — Eno, skoro jesteś w służbie tego domu, obowiązuje
cię pewnie nasz herb, ale do jakiej rodziny pierwotnie należałaś?
Nie sądzę, aby ktokolwiek z tego domu był wcześniej członkiem
naszej rodziny.
Kobieta spojrzała
nieco przygnębiona i jedynie odpowiedziała:
—
Czy to ważne? Teraz dumnie reprezentuję rodzinę orła.
Widząc ponury
nastrój, nastolatka dalej nie ciągnęła tego tematu.
—
A więc tutaj jesteś. Szukałam cię wszędzie. Pospiesz się. — Usłyszały głos za sobą.
—
Wybacz Kepiso, trochę się zagadałyśmy. — Ena zwróciła się do
dziewczyny. — Powodzenia. — poklepała ją po głowie i poszła.
—
Jesteś zapoznana z kryterium? — spytała obojętnie.
—
Nie.
—
Będę oceniać zarówno twoją wytrzymałość, jak i zdolności
przywódcze. Twoje zachowanie wobec twoich rodziców również będzie
brane pod uwagę. Dam ci radę. Pomyśl, jak przyszły dziedzic
powinien się zachowywać, zanim cokolwiek zrobisz. — Ruszyła przed
siebie.
Lejra nie
zamierzała odstępować jej ani na krok i szła zaraz za nią.
Przyglądała jej się z niepokojem i lekkim przerażeniem. Coraz
bardziej myślała o niej, w kontekście oprawcy jej kuzyna.
Przerażała ją myśl, że może skończyć w ten sam sposób. Za
każdym razem, gdy ich oczy się spotkały, nastolatka uciekała
wzrokiem. Po trwającej niemal wieczność przechadzce doszły do
samochodu. Po trudnościach z załadowaniem do środka broni,
ruszyły. W drodze do dawnego domu dziewczyna myślała o swoim
osiedlu, domu i cieple, które z niego biło. Miała wciąż żal do
rodziców, ale chciała znów ich zobaczyć. Po jakimś czasie
dotarły na miejsce.
—
Od teraz będę mierzyć twoje zdolności. Jeśli poczujesz, że
dłużej nie dasz rady trzymać broni, powiedz mi, a ja ci je oddam. — Zabrała rękawiczki od Lejry.
Przyszła pani domu
chwyciła broń i wyszła z samochodu. Rozpromieniła się, widząc
swój dom i rodziców, którzy stali na powitanie.
—
Mamo, tato, wróciłam! — wykrzyknęła radośnie.
—
Witamy z powrotem. Córko, czy zechcesz wkroczyć w skromne progi
swojego dawnego domu? — zapytał się tata i ukłonił się głęboko.
—
Nie musicie być tak poważni. — Zaśmiała się.
—
Chyba nie rozumiem, o co tobie chodzi. Przecież rozmawiamy jak
zawsze — odpowiedziała mama i wszyscy weszli do domu.
—
,,Co to ma znaczyć? Zamierzają dalej być tacy oschli do mnie? Czy
ja im coś zrobiłam? Wręcz przeciwnie, to oni okłamywali mnie
przez całe moje życie, więc czemu? Widać, że chcą zachować
dystans między nami, to przykre... Czy to oznacza, że nigdy nie
będę w stanie normalnie z nimi porozmawiać? Ich respekt przed
dziadkiem jest większy niż uczucia do mnie. Nie chcę tego. Tęsknie
za nimi, mimo że są tuż przede mną...'' — Poleciały jej łzy z
oczu.
—
Czy coś się stało? Podać ci chusteczkę? — spytał mężczyzna.
—
Nic mi nie jest. — Wytarła łzy ręką.
—
Na pewno? Nie wyglądasz za dobrze. Czy coś ci nie odpowiada w tym
domu? Może kolor ścian? Jeśli chcesz, to wybierz nowy. — Uśmiechnął się.
—
Mam tego wszystkiego serdecznie dość! Wybaczcie, ale chcę pójść
do swojego pokoju po kilka rzeczy. — nie wytrzymała i zaczęła
wchodzić po schodach.
Miała trudność z
wchodzeniem ze względu na długość swojej peleryny. Chciała ją
unieść do góry, ale ktoś zrobił to za nią. Odwróciła się i
ujrzała Kepisę. Weszły na górę, dziewczyna otworzyła z
niepewnością drzwi do pokoju. Wszystko było nienaruszone od jej
wyjazdu. Widok, który zastała, nieco ją wyciszył.
—
Masz całkiem ładny pokój — odezwała się kobieta.
—
Cóż, też go lubiłam Ke... — Powstrzymała się przed dokończeniem
wyrazu. — Proszę pani.
—
Możesz mi mówić po imieniu, nie mam nic przeciwko.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała i szukała swoich
rzeczy, które chciałaby wziąć do posiadłości.
Chodziła po całym pokoju,
poszukując niezbędnych jej przedmiotów. Z każdą minutą coraz
bardziej ściskało ją serce. Chciała zostać w tym miejscu, a
tymczasem nie wiedziała, czy będzie mogła kiedykolwiek ponownie
odwiedzić to miejsce. Wystrój pokoju powoli ubożał, a kupka z
rzeczami sukcesywnie wzrastała.
—
Byłyście chyba w dobrych stosunkach z Nordafem — oznajmiła
podwładna, trzymając zdjęcie w ręku.
—
Nie dotykaj moich rzeczy bez pozwolenia! — Podeszła i wyszarpała
zdjęcie.
Emocje zeszły z Lejry i zaczęła odczuwać zawroty
głowy. Dzięki temu odkryła, co wpływało na długość trzymania
broni. Spojrzała z uwagą na zdjęcie, które chwilę wcześniej
wzięła. Znajdowały się na nim trzy osoby, przy czym jej postać
była na środku. Po lewej stronie stał młody mężczyzna w
okularach. Miał dość krótkie, czarne włosy, lekko zaczesane do
tyłu. Sądząc po jego niebieskich oczach i radosnym uśmiechu
oplecionym lekkim zarostem, można było wnioskować, że był
radosną osobą. Miał na sobie białą koszulę i zielony krawat. Z
drugiej strony stała rozpromieniona, rudowłosa dziewczyna. Po
prawej części głowy miała bardzo krótkie włosy. Drugą część
zajmowały gęste włosy, zaczesane na bok, które spływały
dziewczynie na twarz aż do policzka. Uwagę przykuwały jej
wyraziste, zielone oczy, obsypane wokół piegami. Na jednym z uszu
miała dużą ilość srebrnych kolczyków. Ubrana była w biały
golf bez rękawów oraz czarną kamizelkę. Nastolatka patrzyła z
czułością na zdjęcie. Przypomniała sobie jesienny dzień, w
którym doszło do jego zrobienia. Pamiętała każde ich słowo,
śmiech i radość. Wiedziała, że te dni dawno przeminęły, przez
co poczuła przytłaczającą tęsknotę za Nordafem i chęć
spotkania się z siostrą. Odłożyła zdjęcie do rzeczy, które
chciała ze sobą zabrać. Jeszcze chwilę krzątała się po pokoju
i rzekła:
—
To już chyba wszystko. — Spojrzała na kobietę. — Mogłabym
odzyskać rękawiczki? Fatalnie się czuję. — Założyła je z
powrotem na dłonie.
Schyliła się, aby wziąć parę rzeczy, ale służka
oznajmiła, że sama się tym zajmie. Zastanawiała się, jakiego
typu człowiekiem była Kepisa. Nie czuła z jej strony ani razu
złowieszczych intencji, w razie potrzeby pomagała, a mimo to wciąż
nie czuła się w jej towarzystwie spokojnie. Zeszły na dół, a
rodzice patrzyli z uwagą na córkę.
—
Zapraszamy na herbatę, właśnie ją zaparzyłam.
Dziewczyna postanowiła dać ostatnią szansę
rodzicom i poszła do pokoju.
—
O czym chcieliście porozmawiać?
—
Jak to o czym? O naszej rodzinie. Czas, abyśmy złożyli raport do
głównej rezydencji, ale skoro przyszła dziedziczka jest przed
nami, to możemy osobiście go złożyć. Więc jak interesy z innymi
rodzinami? Czy wszystko idzie w porządku? — zapytał mężczyzna, a
matka w międzyczasie podała list z raportem, który wzięła
Kepisa.
Lejra poczuła, jak coś w niej pękło i wstała.
—
Nie macie naprawdę nic do powiedzenia?! Całe życie żyłam w
kłamstwie, ale skoro ludzie nie mogą wiedzieć o magii, wybaczyłam
wam. Nie spytacie, jak ja odnajduje się w tej całej sytuacji?! — Zaczęła gestykulować. — Czy dla was to normalne, żeby
piętnastolatka miała pełnić funkcje, które są przypisane
dorosłym?! Mam tego dość! Jeśli dla was pozycja w rodzinie jest
ważniejsza od uczuć do własnej córki, to dalej tak róbcie! Nie
obchodzi mnie to już! Z całej naszej rodziny tylko wujek Azner ma
wystarczająco dużo odwagi, aby postawić się dziadkowi! — zwróciła
się do Kepisy. — Jeśli chcesz, to wpisz w tym głupim raporcie, że
właśnie znieważyłam własną rodzinę. Wychodzę stąd i nie chcę
więcej tu wracać. — Otworzyła główne drzwi od domu i wyszła.
—
Proszę wybaczyć Lejrze. Musiała dzisiaj wstać lewą nogą.
Dopilnuję, żeby pan domu dowiedział się o tym zdarzeniu i
przydzielił jej odpowiednią karę. — Ukłoniła się i wyszła
zaraz za nią.
Podczas gdy Lejra pomagała zapakować rzeczy do
bagażnika, rodzice wyszli na zewnątrz. Udawali, jakby wcześniejsza
rozmowa nie miała miejsca i żegnali się z gośćmi. Zaciskająca
zęby dziewczyna, z nerwów przegryzła sobie lekko wargę. Nie
zważając na dalsze ich słowa, weszła do samochodu. Zza
przyciemnionej szyby widziała, jak służąca przez chwilę
rozmawiała z synem Sagona. Gdy wróciła, odpaliła silnik i
odjechały.
—
Twoje zachowanie było karygodne. Jako twój sędzia oświadczam ci,
że uwzględnię każde twoje słowo i czyny w tamtej posiadłości. — Lejra nie zwracała uwagi na to, co mówiła.
Gdy
zajechały na miejsce, zrezygnowana dziewczyna, nie zważając na
nic, weszła do zamku. Po drodze na górę spotkała Enę.
—
Co taka przygnębiona? Jeśli będziesz dobrze się sprawować, z
pewnością wiele razy pojedziesz w odwiedziny do swojego domu.
—
Nie chcę tam wracać, jeśli ma to tak wyglądać. — Spuściła
wzrok. — Wybacz, ale chciałabym pobyć teraz sama.
—
W porządku. — Spojrzała zatroskana. — Jeśli będziesz chciała
pogadać, wiesz gdzie mnie szukać. — Gdy jej podopieczna zniknęła
z horyzontu, dopadła do Kepisy, żeby wypytać o szczegóły.
Do
późnego wieczora nastolatka była przygnębiona. Leżąc na łóżku,
wciąż myślała o sytuacji, w której znajdowała się od kilku
dni. Jedynym pocieszeniem był dla niej fakt, że mogła znaleźć
oparcie w Aznerze. Nie mogąc pogodzić się nowym życiem, chciała
jak najszybciej zakończyć ten koszmar. Postanowiła udowodnić
Sagonowi, że nie zawsze będzie na wygranej pozycji i pewnego dnia
wszystkiego się dowie. Napełniona optymizmem śniła o dniu, w
którym miała zostać głową rodziny.
Ulala no to się nieźle zadziało :O Na początku rozdziału urzekła mnie ta interakcja bohaterki z figurą z przed jej pokoju,ale potem ta sytuacja z rodzicami... Biedna Lejra. Jestem pewna,że takie zachowanie rodziców będzie uzasadnione, może są szantażowani czy coś w tym stylu?
OdpowiedzUsuńZ pozytywów to chociaż Ena jest nadal strasznie kochana i mam nadzieję,że taka pozostanie do końca ^^
W końcu trzeba od czegoś zacząć, aby przyzwyczaić się do nowego środowiska. :D No niestety rodzice nie zachowali się w porządku, ale kto ich tam zrozumie - świat magów jest pełen niespodzianek. :P
UsuńKtoś musi tryskać pozytywną energią mimo złej sytuacji, jak na razie ta rola przypada Enie.