Mówiąc o historii pewnej
rodziny, nie sposób wspomnieć o samym początku jej wewnętrznego
konfliktu — o
biznesie, który po części również przyczynił się do tego.
Spółka Orła — firma, która ponad pół wieku temu przeżywała
kryzys, odzyskała swoją dawną świetność wraz z objęciem
najwyższej posady przez Sagona Samblaw'a, najstarszego syna w
rodzinie. Dokonał rzeczy niemożliwych, wybijając pokoleniową
firmę na czołówkę najlepiej prosperujących przedsiębiorstw.
Spłodził dwóch synów, którzy obdarowali starca trojgiem wnucząt.
Najmłodsza z nich Lejra miała piętnaście lat i w odróżnieniu od
pozostałej dwójki, wciąż uczęszczała do szkoły.
Niedługo
po tym, jak słońce wyszło zza horyzontu, a poranna rosa lekko
skraplała się na źdźbłach
trawy, w jednym z domów rozbrzmiał dźwięk porannego alarmu. Lejra
niechętnie otworzyła oczy. Rażona porannym światłem, przekręciła
się na drugi bok. Leżała w bezruchu przez parę minut, po czym
niechętnie wstała z łóżka. Wzięła z krzesła dzień wcześniej
przygotowane rzeczy i półśpiąca wyszła z pokoju. Przeszła
krótki korytarz, zeszła schodami na parter i udała się do
łazienki. Po zażyciu porannej kąpieli i umyciu zębów przeglądała
się w lustrze. Jej zielone oczy idealnie komponowały się z lekko
opaloną cerą. Widząc
nieład na głowie, na jej twarzy pojawił się lekki grymas. Zaczesała krótkie, czarne włosy, przez które
często była mylona jej płeć. Po ubraniu na siebie bluzki na
ramiączkach i spódniczki poszła do jadalni.
—
Dzień dobry skarbie, wyspałaś się? — zapytała ciepłym głosem matka dziewczyny.
—
Niezbyt... Musiałam dłużej wczoraj posiedzieć nad prezentacją na
fizykę.
—
Skąd ten grymas? Sądziłam, że ją lubisz.
—
Nie jestem pewna, czy jest wystarczająco dobra.
—
Kochanie, jeśli przerasta Cię przeskoczenie dwóch klas, to
pamiętaj, że możesz zawsze wrócić do swojej poprzedniej.
— Nie o to chodzi.
—
A więc o pieniądze? Wiesz, że nie musisz się o nie martwić.
Cieszymy się z tatą, że tak się starasz w szkole, ale...
—
Już ci to mówiłam — przerwała kobiecie. — Nie chcę polegać na
rodzinnej fortunie, jeśli mam utrzymać się w szkole, to tylko i
wyłącznie ze swoich ocen i stypendium. Nie chcę, abyście opłacali
mi szkoły.
—
W porządku...
Zboczyły
z tematu szkoły i przeszły na inne tematy. Po zjedzonym posiłku
Lejra odeszła od stołu i wyszła z domu. Będąc pod gmachem
szkoły widziała, jak inne dzieci wysiadały z ekskluzywnych
samochodów, żegnając się z rodzicami. Wśród tych dzieci
zauważyła koleżankę z klasy, więc czym prędzej do niej
podeszła. Przeżywając ostatni odcinek ich ulubionego serialu, szły
na zajęcia. Dzień minął dla niej bez większych kłopotów, a
dobra ocena z fizyki jedynie podbudowała jej dobry nastrój.
Wracając do domu w podskokach, pomyślała o atmosferze panującej w
domu i na jej twarzy pojawił się grymas. Na myśl przyszły jej
wszystkie sytuacje, w których rodzice ją wyganiali do pokoju,
zamiast wytłumaczyć jej, o czym tak zaciekle dyskutowali.
Zastanawiała się, na jakie tematy rozmawiali, gdy nie było jej w
pobliżu. Brak szczerości nie zniechęcał ją do dobrych stosunków
z rodzicami, a myśl o nowym liście, który mogła napisać jej
siostra, ponownie rozchmurzył ją i zaczęła biec do domu. Nie
zważając na nikogo, czym prędzej wbiegła na piętro i z nadzieją
otworzyła drzwi do swojego pokoju. Rzuciła plecak w kąt i zmachana
podeszła do biurka, na którym wszystkie rzeczy leżały tak samo,
jak rano. Lekko zawiedziona, zeszła do salonu, skąd słychać było
jej rodziców.
—
,,Nie
mam nawet ochoty tam iść... Znowu będą
szeptać
coś między sobą, a gdy tylko wejdę, nie będą wiedzieć, o co mi
chodzi'' — pomyślała.
Wzięła
głęboki oddech i zdecydowanym krokiem weszła do pomieszczenia.
Uchyliła lekko wargi, aby przywitać się z tatą, ale widząc ich
poważne miny, nic nie powiedziała. Siedzieli w ciszy, podpierając
rękoma głowę, a obiekt ich nieszczęścia leżał naprzeciwko
dziewczyny. Spojrzała na otwartą kopertę z rodową pieczęcią i
wiedziała, że nie wyniknie z tego nic
dobrego.
Szukała listu, który leżał na kolanach mamy.
—
Coś się stało Fii? — Nie otrzymując odpowiedzi, uniosła głos. —
Czy możecie chociaż raz w życiu powiedzieć mi, co się dzieje?!
Odpowiedzcie! Coś się stało siostrze?! — Patrzyła na nich
spanikowana.
—
Nie wiem, od czego nawet zacząć... — odezwała się nieśmiało mama.
—
Po prostu powiedz prawdę — Pomimo zdenerwowania starała się, by jej głos zabrzmiał spokojnie. —
Dlaczego dziadek wysłał list? W jaki sposób chce nam teraz
uprzykrzyć życie?
—
W jaki sposób wyrażasz się o nim?! — powiedział lekko poirytowany tata.
—
Stwierdzam jedynie fakty.
—
Dziadek postanowił, że to ty odziedziczysz cały majątek. Nowafia
zrezygnowała ze stanowiska — Mama jak zwykle zareagowała, zanim doszło do kłótni pozostałej dwójki.
—
Czy ja się przesłyszałam?! —Zdziwiła się. — W tym momencie
przesadził! Czy dziadek, aby na pewno wie, co robi?! — Zaczęła
wyliczać na palcach. — Najpierw Nordaf, który dzień po skończeniu
studiów, musiał porzucić swoje życie, później
siostra, a teraz ja?! Mam dopiero piętnaście lat i nie zamierzam
rezygnować z własnych marzeń! Przecież mógłby wziąć wujka
albo tatę!
—
Doskonale wiesz, że chce postawić na młode pokolenie. Nie martw
się, przecież nie przejmiesz wszystkiego w jeden dzień. — Kobieta
zaczęła ją uspokajać, choć ręce jej się trzęsły z obawy.
—
Pakuj się, niedługo będziesz jechać do rodzinnej rezydencji —
wtrącił mężczyzna.
—
Nie zamierzam. — Zdecydowanie zaprotestowała.
—
Decyzja już zapadła.
—
Dlaczego muszę zastąpić Nowafię? Co sprawiło, że zrezygnowała? — Nie otrzymała żadnej odpowiedzi. Poczuła, jak serce z rozpaczy ją ukuło. — Czyli teraz zamierzacie milczeć? — Zrezygnowana, wyszła
z pokoju.
Wkurzona
weszła do swojego pokoju i wyciągnęła walizkę spod łóżka.
Otworzyła szafę i zaczęła pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Jej
oczy powoli zalewały się łzami, a głos załamywał, przeobrażając
się w delikatne chlipanie.
—
,,Czy oni są niepoważni?! Na takie stanowisko powinien być
mianowany ktoś o wiele starszy!'' — myślała, układając nerwowo
rzeczy do walizki.
Wychodząc
z pokoju, spotkała tatę, któremu podała swoją walizkę. Gdy
córka go wyminęła, złapał ją za ramię i chciał coś
powiedzieć, ale wyszarpnęła się mu z uścisku i bez słowa zeszła
na dół. Przed domem czekał na nią samochód. Mężczyzna włożył
walizkę do bagażnika, a przyszła głowa rodziny zasiadła na
tylnym siedzeniu. Była zła na rodziców, nie miała najmniejszej
ochoty żegnać się z nimi. Przez otwartą szybę usłyszała parę
słów na drogę, po czym odjechała. Spojrzała zza siedzenia na
osobę, która kierowała samochodem. Widząc jedynie zapleciony kok,
zerknęła na lusterko z przodu. W jego odbiciu widać było fragment
damskiej twarzy. Gdy czarne oczy kobiety, zetknęły się z
pasażerką, przemówiła.
—
Czemu jesteś taka ponura? Uśmiechnij się. Chcesz jakiegoś
cukierka? Sama bardzo je lubię, więc mam ich sporo. Powiedz tylko
jakiego chcesz, to Ci podam — zagadała.
—
,,Myśli, że mnie przekupi cukierkami?'' — Zmierzyła
ją wzrokiem.
—
Spokojnie, spokojnie. Nie chcę ci przecież niczego zrobić. — Zaśmiała się, ale rozmowa na tym się urwała.
Zamyślona
pasażerka wpatrywała się na krajobraz za oknem. Początkowe domy,
galerie handlowe i inne budynki, z czasem były wypierane przez
wiejskie klimaty. Dorodne zboże, które kołysało się w rytm
letniego wiatru, chwilę później było ścinane przez maszyny
rolnicze. Widok ciężko pracujących ludzi, przywiódł jej na myśl
historie jej przyjaciółki o wakacjach na wsi. Zastanawiała się,
jak bardzo życie w takim miejscu różniło się od tego, które
prowadziła w mieście. Schematyczny krajobraz za oknem i jej
rozgoryczenie sytuacją, w której się znalazła, spowodowały, że
w połowie drogi zasnęła.
—
Jesteśmy na miejscu — powiedziała kobieta, gdy otworzyła drzwi.
Stojąc
na zewnątrz, mogła dokładniej przyjrzeć się osobie, prowadzącej
wóz. Oceniając lekko śniadą twarz, doszła do wniosku, że była
po trzydziestce. Jej włosy były koloru brązowego, spięte z tyłu
w koka. Ubrana dość skromnie w długą, białą sukienkę z żółtymi
elementami. Wyciągając walizkę z bagażnika, uśmiechnęła się
do niej, a Lejra wyrwała ją z jej rąk. Z powagą na nią
spojrzała, dając do zrozumienia, że nie życzyła sobie, aby
dotykała jej własność. Odwróciła się w stronę rodzinnej
posiadłości, która wyglądała jak średniowieczny zamek. Widząc
tę ogromną budowlę drugi raz na oczy, zachodziła w głowę, skąd
jej rodzina posiadała takie miejsce. Kalkulowała w głowie
wszystkie znane jej powiązania w rodzinie i nie określiła żadnego
szlacheckiego pochodzenia. Raz jeszcze spojrzała na budowlę, która
zachwycała swoim starym, ale dobrze zachowanym wyglądem. Zbudowany
z cegieł zamek, na którego narożach osadzone
były wysokie wieże, nie przypominał miejsca mieszkalnego. Przed posiadłością rósł wysoki żywopłot,
którego ustawienie nie było przypadkowe. Liczne zakręty tworzyły
sieć labiryntu, którego każda odnoga prowadziła w inne miejsce.
Weszła do niego zaraz po kobiecie i nie mając orientacji w nowym
miejscu, trzymała się jej blisko. Mijały liczne rozgałęzienia, a
Lejra miała wrażenie, że szły w niewłaściwym kierunku. Gdy
wyszły naprzeciwko frontowych drzwi, spojrzała na idealnie
zachowane detale i estetykę tego miejsca. Z chwilą przekroczenia
progu posiadłości, nastolatka nie czuła się najlepiej. Pomimo
pięknego wnętrza, miała wrażenie ciągłego obserwowania, chciała
stamtąd uciec. Rozglądała się na boki, ale nikogo poza nimi
dwiema nie było. Grymas na jej twarzy nie umknął kobiecie, która
patrzyła na nią z troską. Podobnie jak w samochodzie i tym razem
większość ich wspólnego czasu, minęła w ciszy.
—
Jeśli pozwolisz, zaniosę twój bagaż do pokoju. —Kobieta zaoferowała swoją pomoc.
—
Sama sobie poradzę. — Odburknęła.
—
Nalegam panienko. Nie wypada iść na spotkanie z bagażem.
—
Jakie znów spotkanie? — zapytała zaintrygowana.
—
Pan Sagon poprosił mnie, abym poinformowała panienkę o nim.
Szczegółów niestety nie znam, ale wiem, że należy udać się do
sali konferencyjnej.
Lejra
pomyślała o spotkaniu, jak o źródle
informacji, których w tamtym momencie potrzebowała bardziej niż
zazwyczaj. Chcąc uzyskać odpowiedzi na dręczące ją pytania,
rozluźniła
uścisk i przesunęła torbę na kółkach w stronę kobiety, która
podziękowała za powierzenie jej bagażu i wytłumaczyła, w którą
stronę musiała
iść.
Idąc ogromnym korytarzem, przypomniała sobie jedyną wizytę w tym
miejscu. Pamiętała, jak jako dziecko nie wolno było jej niczego
dotykać. Choć mijała piękne rzeźby,
wydarzenia tamtego dnia wciąż w niej tkwiły i cofnęła wysuniętą
rękę. Wspominała, gdy musiała zachowywać w tym miejscu najwyższą
powagę i trzymać się sztywnych reguł, które po dziewięciu
latach, wciąż były zakorzenione
głęboko
w jej głowie.
Niepewnym
krokiem zaszła do rozwidlenia, za którym miała znajdować się
droga prowadząca do sali konferencyjnej. Skręcając w prawo,
zobaczyła niecodzienny widok. Na samym końcu korytarza, który był oświetlony przez okna z obu stron, stały dwa pionki
szachowe. Ludzkiego rozmiaru figury, kształtem przypominały
człowieka, które dzierżąc w swoich rękach równie czarne, jak
oni sami dzidy, krzyżowały przejście do wnętrza sali. Brak
widocznych atrybutów, zasugerowały dziewczynie, że były one
najmniej znaczącymi w grze. Wiedziała, że jej dziadek pałał
ogromną sympatią do szachów, jednak była zażenowana dziwnym
przelaniem jego pasji, z drugiej strony coraz bardziej czuła
narastający niepokój i chęć ucieczki z tego miejsca. Z lekko
drżącymi nogami, szła przez korytarz, zastanawiając się, w jaki
sposób dostanie się do środka. W połowie drogi, obie figury
przekręciły głowy w jej stronę. Lejra zrobiła wielkie oczy i
zamurowało ją. Nie wierzyła temu, co ujrzała. Gdy postacie
zaczęły zmieniać pozycję, w której stały, myślała jedynie o
ucieczce. Z przerażeniem na twarzy, odwróciła się i zaczęła
biec w przeciwnym kierunku. Słysząc rozbrzmiewający się po całej
długości korytarza stukot, zatrzymała się i była gotowa na
najgorsze. Stojąc w oddali od docelowego pokoju, niepewnie się
odwróciła. Pionki stały dumnie twarzą do siebie przed salą
konferencyjną, odgradzając jednocześnie wejście do środka. Czuła
automatyczną blokadę na myśl o powrocie do nich,
jednak
wizja poznania odpowiedzi na nurtujące ją pytania, przełamała jej
niechęć. Nie chcąc dłużej być w tym miejscu, przebiegła
korytarz najszybciej, jak potrafiła. Spojrzała na pionki, które
ani drgnęły.
Energicznym
ruchem otworzyła drzwi, weszła do środka i nie zwracając uwagi na
to, co za nimi się znajdowało, równie szybko zamknęła je za
sobą. W chwili zatrzaśnięcia drzwi, wszystkie głosy, które
słyszała wewnątrz ucichły. Niepewnie odwróciła się i ujrzała
ogromny stół, przy którym zasiadało większość członków jej
rodziny. Na samym jego końcu siedział starszy, dostojnie ubrany
mężczyzna z gęstym zarostem. Bił od niego spokój, choć jego
przenikliwe, zielone oczy, nie były miłe w odbiorze. Nie mając z
nim kontaktu przez parę lat, dostrzegła na jego twarzy więcej
zmarszczek niż miał poprzednio, jednak wciąż rozpoznawała w nim swojego
dziadka. Nie żywiąc
większych
uczuć do niego, nie zareagowała entuzjastycznie na jego widok.
Zdziwił ją widok rodziców przy stole, zwłaszcza że nie widziała
ich po drodze.
Było
tylko
jedno wolne miejsce przy stole, które znajdowało
się
jego końcu, a zarazem naprzeciwko głowy rodziny. Starzec wskazał
zachęcająco ręka, aby usiadła.
—
Skoro wszyscy już są, pozwólcie, że przedstawię kolejną
kandydatkę na moją następczynię. Jest nią moja trzecia, a
zarazem najmłodsza wnuczka Lejra — odezwał się Sagon.
—
Ojcze chyba sobie żartujesz! — wtrącił wujek przedstawionej
dziewczyny. — Pomyśl o tym raz jeszcze! To niedorzeczne, żeby tak
młoda osoba miała zostać dziedziczką! Ona nawet nie ma pojęcia o
magii, nie mówiąc już o odziedziczeniu magicznego potencjału!
Może jest dość dojrzała na swój wiek, ale to nadal dziecko! Nie
można...
—
Co proszę?! Jaka magia?! Co tu się właściwie dzieje?! Mamo, tato!
Wiedzieliście o wszystkim?! — Spojrzała ze złością na rodziców,
ale oni milczeli.
—
Skoro temat magii mamy już za sobą, czas na waszą opinię. Czy
ktoś jest przeciwko mojej kandydatce? — Starzec pogładził się po
siwej brodzie.
—
To jeszcze dziecko! Powiedzcie coś w końcu! Nawet ty bracie? Nic nie powiesz na ten temat? — Wspomniana osoba, uciekała wzrokiem. — Przecież to twoja córka! — Nerwy mu puściły.
Mężczyzna
kontynuował swoje zażalenia, a Lejra nie przerwała mu, mimo wielu
pytań. Żywiła nadzieję, że oprócz niego inni również
zaprotestują i będzie mogła wrócić do swojego, spokojnego życia.
Nikt nie odezwał się słowem, większość osób wyglądała na
zastraszonych. Widząc uciekających od niej wzrokiem rodziców,
poczuła jeszcze większe rozgoryczenie. Czuła, jak serce zaczęło
ją kłuć, a do oczu napłynęły łzy, które starała się
wstrzymać w sobie.
—
O jaką magię wam chodzi? — wtrąciła, nie słysząc ostatecznie
żadnej aprobaty. — Taką, która występuje w książkach albo
filmach?
—
Otóż to — powiedział starzec z zadowoleniem. — Skoro tylko jedna
osoba ma zażalenia, to moja kandydatka od dziś zacznie uczyć się,
jak zostać głową rodziny. Dziękuję za zebranie, możecie wrócić
do domu. Do następnego razu moja kochana rodzino. — Wstał i chwycił
piękną, złotą laskę, którą wcześniej oparł o krzesło.
—
Chwila dziadku! — Uderzyła zdecydowanie w blat, choć pod stołem
drugą, trzęsącą się ręką, ściskała bluzkę. — Nie obchodzą
mnie twoje zachcianki! Masz mi to wszystko natychmiast wytłumaczyć! — Podniosła swój załamujący się głos. — Co się stało z moją
siostrą? Gdzie ona jest? To ona miała być głową rodziny!
—
Podoba mi się twoja odwaga i zawzięty wzrok. Chyba powinienem
przyjrzeć Ci się bliżej już wcześniej. Nie musisz wiedzieć
wiele, wszystkiego dowiesz się w swoim czasie — odpowiedział
oschle.
—
Ojcze, skoro zamierzasz posunąć się do tak absurdalnego czynu,
żądam testu na kwalifikację — powiedział wujek.
—
Odmawiam. Doskonale wiesz, że to test dla magów, a jedynie pierwsze
dziecko dziedziczy predyspozycje. — Chwilę się zamyślił. — Jeśli
tak bardzo tego chcesz, to zrobię go. Gdy uznam, że jest na
odpowiednim poziomie, mogę przeprowadzić zamiennik, adekwatny dla
ludzi. — Stuknął złotą laską
i zniknął.
—
Co to ma znaczyć?! Wytłumaczcie mi! Przez piętnaście lat mnie
okłamywaliście! — dziewczyna nie opanowała złości.
—
Wybacz skarbie, takie są zasady w rodzinie. Jesteś naszą drugą
córką, więc nie odziedziczyłaś niczego po nas. Nie możemy
wtrącać w tajemnice rodzinne zwykłych ludzi — odpowiedziała mama
i wraz z tatą zniknęli z krzeseł.
Zatroskany
wujek chciał coś powiedzieć, ale jego żona go powstrzymała.
Wszyscy powoli znikali. Niedługo po tym, gdy dziewczyna została
sama, do sali weszła wcześniej poznana kobieta.
—
Czy coś Cię trapi? — zapytała zmartwiona.
—
Co się tu dzieje? Co z tymi latami okłamywań? W jaki sposób to
wszystko działo się obok mnie?
—
Panienko, myślę, że powinnaś trochę ochłonąć... Chodź ze
mną, twój pokój jest już gotowy. — Wymigała się od odpowiedzi i
jedynie obdarowała ją uśmiechem.
Skonfundowana
tym, co przed chwilą zaszło, myślała o całej sytuacji. Twarze
osób z rodziny przewijały jej się przed oczami tak samo, jak
wszystkie słowa wypowiedziane na spotkaniu. Nie chciała dopuścić
do siebie faktu, że absurdalne dotąd dla niej zjawiska
nadprzyrodzone, od urodzenia działy się pod jej nosem. Podłamała
się, ponieważ jej światopogląd lęgnął w gruzach. Mijając
kolejne pomieszczenie, przed którym stały pionki szachowe,
zatrzymała się.
—
Co to za sala? — zapytała zaintrygowana.
—
Przykro mi, ale nie wiem. Nie mam tam wstępu. Jeśli będziesz
dzielnie trenowała, twój dziadek z pewnością Ci powie. — Chwilę
później zatrzymały się przy jednych z drzwi. — To jest mój
pokój. Jeśli czegoś będziesz potrzebować, możesz przyjść o
każdej porze. Twój jest za rogiem, konkretnie trzecie drzwi na
prawo — oznajmiła i weszła do swojego pokoju.
Zanim
postawiła kolejny krok, odwróciła się za siebie i pomyślała o
swoim domu. O znanej jej dzielnicy, ciepłym obiedzie każdego dnia i
komforcie, jaki odczuwała w swoim pokoju. Oczy zaszły jej łzami,
które wytarła ręką i wiedziała, że jej życie ulegnie
całkowitej zmianie. Skręciła, jak poradziła kobieta i spojrzała
na docelowe drzwi. Zobaczyła ponownie dwa pionki, strzegące wejścia
do środka. Ich obecność zrodziła w dziewczynie szereg kolejnych
pytań. Zastanawiała się, czy było ich tyle samo, jak w
prawdziwych szachach. Myślała, w jaki sposób utorują jej drogę.
Tym razem chciała bacznie obserwować ich ruchy. Niespodziewanie za
sobą usłyszała czyiś głos. Nadmiar emocji, a także element
zaskoczenia, wywołały u niej strach. Stała sparaliżowana i
jedynie słuchała, co do niej mówiono.
—
Więc to nowa kandydatka? — Niski głos mówcy zachichotał. —
Zdecydowanie nic dobrego z tego nie wyjdzie. Pogodzisz się z losem
albo odpadniesz jeszcze szybciej niż pozostała dwójka.
Lejra
była przytłoczona obecnością obcej osoby, jednak zdołała się
opanować. Z trzęsącymi się nogami i strachem na twarzy, którego
nie potrafiła sama wyjaśnić, odwróciła się za siebie. Dostała
jeszcze silniejszych drgawek, gdy ujrzała przed sobą kolejną
figurę szachową, jaką był skoczek.
—
Grę na szachownicy po raz trzeci czas zacząć. — Figura ponownie
zachichotała.
Dziewczyna
zaczęła krzyczeć. Przytłoczona emocjami i aurą panującą
wokoło, straciła przytomność.
Witam,
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy tekst i ciekawa jestem co będzie dalej. Wiem że to chyba twoje pierwsze kroki z blogowaniem i mam kilka uwag. Po pierwsze, proszę zmień kursor na normalny ponieważ mam trudności z klikaniem na ciasteczka czy ikony, dodatkowo to rozprasza. Mogłabyś wstawić inny szablon albo dać jakiś kolor np. ikonek, rozdziałów czy tytułu bloga.
Tekst jest fajny, ale czegoś mi w nim brakuje, może przez to że jest bardzo wąsko obstawiony i wygląda to jakby to był wiersz a nie rozdział książki. Ja w swojej powieści stosuje też wyjustowanie i odstępy między dialogami lub wydarzeniami.
To tylko podstawowe rzeczy które zauważyłam. Mogę polecić również programy do poprawiania tekstu i korekty jeśli będziesz chciała bo najważniejsze aby tekst był dobrze napisany to wtedy punktuje na blogu i nie odstrasza przyszłych czytelników.
Pozdrawiam
Krakowska Wiedźma,
Zapraszam do siebie do świata teatru i tańca towarzyskiego: https://tangozycia.blogspot.com/ (radzę zacząć czytać od początku) oraz na stronę FB: Krakowska Wiedźma.
Zaobserwuje twoją stronę i liczę na wdzięczność :)
Wielkie dziękuję za uwagi ^_^ Trochę ciężko mi się rozstawać z moim kursorem, więc może wstrzymam się jeszcze z decyzją o nim. Jeśli chodzi o małą szerokość tekstu, to rzeczywiście spróbuję to zmienić.
UsuńOo z chęcią przyjmę program do poprawnego pisania. Byłabym wdzięczna, jakbyś podesłała. :) A jeśli chodzi o moją przygodę z blogami, to ten jest drugim jaki założyłam.
Witaj,
UsuńJa korzystam z dwóch programów. Pierwszy to Jasnopis: http://www.jasnopis.pl/aplikacja - wrzucasz kawałek tekstu i pokazuje ci propozycje zmian oraz co możesz dopisać w tekście tak aby czytelnik mógł go czytać płynnie i z przyjemnością, jednocześnie możesz zamienić słowa które podpowie program.
Drugi to: languagetoolstyle: https://languagetool.org/
Program pokazuje gdzie wstawić przecinek, kropkę czy pokazuje że zdanie jest za długie albo coś w nim brakuje. Bardziej stawia na stylistykę, ortografię i interpunkcję. Bardzo fajny darmowy program i można go zmienić na język polski, co prawda jest ograniczenie do 2000tys słów a żeby było więcej to trzeba ściągnąć cały za kasę, ten program można doczepić do chrome albo przeglądraki tak jak jasnopis,
Korzystam jeszcze z programu synonim.pl co pozwala urozmaicić mi tekst a nie stawiać na powtórzenia słów.
Jeśli nie chcesz się rozstawać z kursorem to możesz go trochę zmniejszyć i dodać coś co pozwoli na kliknięcie w odpowiednią ikonkę, jakiś ogonek albo strzałeczkę aby lepiej operować kursorem.
Pozdrawiam,
Krakowska Wiedźma
Wielkie dzięki za podanie stron do programów. :) Poprawiłam także zgodnie z twoimi zaleceniami kursor.
UsuńMi akurat kursor nie przeszkadza, a fajnie pasuje do klimatu bloga :D
OdpowiedzUsuńRównież czekam na kolejne rozdziały, jestem ciekawa jak potoczą się losy bohaterki!
Bardzo dziękuję za miły komentarz. :)
Usuń